The Settlers: Narodziny Imperium
Dodał: Krzysztof "Jaszczur" Trzos | 16-03-2008 17:29
Gry z serii The Settlers wzbudzały we mnie zainteresowanie od samego początku ich istnienia. Jeszcze kilka lat temu, gdy byłem mały, godzinami przesiadywałem przy pierwszej części. Była to dla mnie wtedy frajda, że mogę zbudować wielkie miasto zaczynając od praktycznie niczego. Główną zaletą była „reakcja łańcuchowa”, tzn. np.: po tym, jak drzewo zostało ścięte, musiało być obrobione, a następnie wysłane do tartaku, aby cokolwiek można było z niego zbudować /zrobić. Po jakimś czasie wyszła w świat druga część: The Settlers 2: Veni, Vidi, Vici. Stała się ona grą jedyną w swym rodzaju. Jej kampania z Oktawianem i jego przygodami zachęcała nas do dalszej gry. Dwa lata później (w Polsce trzy) pojawia się trzecia odsłona wielkiej sagi. Gra wręcz odepchnęła mnie od swej „bajkowości”. Graficy z Blue Byte Software najwyraźniej wyłącznie kierowali grę do młodszego pokolenia. W 2001 roku pojawiła się The Settlers IV. Wtedy powiedziałem „koniec”. Mimo, iż jej kampania była w miarę dobrym pomysłem, to użycie takiej samej grafiki co w „trójcę” wręcz przeciwnie. Rok 2005 był dla „osadników” szczególnym. Wprowadzenie nowej, trójwymiarowej oprawy wizualnej do The Settlers: Dziedzictwo Królów zrewolucjonizowało sagę. Niestety nie miałem przyjemności grać w tą część, ale wtedy powstała nadzieja, że TS z Blue Byte znacznie się polepszą. Po powyższych produkcjach i utworzonych do nich dodatkach, w końcu nadszedł czas na ostatnią (na razie) część TS – Narodziny Imperium…