Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

LISTA RECENZJI

Homeworld 2

Dodał: Krzysztof "Jaszczur" Trzos | 08-02-2007 12:19

Homeworld, jest to gra, która zmodernizowała w tamtych czasach świat kosmicznych gier RTS. Jej znakomita grafika, muzyka oraz interfejs doprowadziły do tego, iż otrzymała ona tytuł „Game of the Year '99”. Trzeci wymiar dodał wiele przydatnych, rozszerzających grę opcji. Dzięki temu dodano możliwość zaatakowania wroga z góry i z dołu, co zwiększyło liczbę taktycznych rozwiązań jego zniszczenia.

Komentarze | czytaj więcej

Heroes of Annihilated Empires

Dodał: Michał "Baga" Kwiatkowski | 08-02-2007 12:13

Gra ta stworzona została przez wytwórnię GSC Game World, autorów takich hitów jak seria Cossacs czy Codename: Outbreak. W zasadzie ten fakt nie pozwolił HOAE na bycie grą kiepską. W natłoku licznych RTSów dzieło ukraińców znajduje się w ścisłej czołówce.

Komentarze | czytaj więcej

Hellforces

Dodał: GIEROmaniak.pl | 08-02-2007 10:08

Podczas kilku ostatnich lat na rynku gier pojawiła się masa dennych i schematycznych strzelanek, których fabuła swoją zawiłością nie przewyższała dwuzdaniowych opowiadań z elementarzowych czytanek. W ciągu tego samego czasu, prócz wspomnianych gniotów, otrzymaliśmy także kilka wartych zainteresowania produkcji, takich jak Prey, Half Life 2, czy Quake IV. Dlaczego o tym mówię? Bo chcę uświadomić graczom, jak trudno w dzisiejszych czasach stworzyć porządnego FPSa na miarę wymienionych tytułów. Cóż z tego, jeśli produkcja posiada świetną oprawę audio- wizualną, skoro ma słabą grywalność i nudną fabułę? Przecież gry powstają po to, by można było spędzić z nimi miło czas, pobawić się i zrelaksować. Dla wielu użytkowników najważniejsze są nie technikalia, ale to "coś", dzięki któremu tytuł posiada ogromny potencjał i trudno się od niej oderwać. Brak tego elementu powoduje, że produkcja jest cienka jak podkładka od myszki. Jeśli mniej kumaci nie domyślili się, do czego nawiązuję, powiem wprost: jest to koniec wstępu do recenzji gry Hellforces.

Komentarze | czytaj więcej

Icewind Dale

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-02-2007 21:32

Późnym wieczorem do oberży "Płynąca Szalupa" zawitał kolejny gość. W gospodzie jak zwykle panowała atmosfera zabawy i napięcia wzbudzanego przez opowieści bardów, a wielcy wędrowcy zasiadali wspólnie do stołu pijąc i gawędząc o historiach. Na ruszcie przypalał się dużych rozmiarów, świeżo zaszlachtowany kaban i wkrótce wszyscy zgromadzeni ucztowali wspólnie z nowo poznanymi kompanami. Kufle ociekające piwem stukały o siebie w towarzystwie gromkich śmiechów i jeden za drugim bili mężowie o kant stołu coraz to nowe szkła. Było tu jak za każdego wieczoru, kiedy każdy wychodził bogatszy o nowe doświadczenie i przyjaciół, a i ciało było syte i dusza rada. Takich miejsc jest w Fearunie wiele, wieści spotykają się tu i wymieniają między sobą, żeby cały Toril mógł usłyszeć o czynach z północy i południa. Siedząc z boku, bo nie lubię życia biesiadnego w dużym stopniu, usłyszałem opowieść jak inne bohaterską, opiewającą szlachetność i potępiającą zło, ale tak dogłębną, że zaszyć się w niej można na długo... Dolina Lodowego wichru przenosi gracza w zamarznięty rejon za Grzbietem Świata, na wiele lat przed wydarzeniami znanymi z Wrót Baldura. Zło czai się nawet w tak nieprzystępnych dla żywych stworzeń warunkach, więc drużyna bohaterów, zatrudniona do rozwiązania tajemniczej zagadki przygotowuje się i wyrusza na pełną niebezpieczeństw wyprawę, by dobro znów utarło nosa złym tego świata. IWD to gra ze słynnej serii opowieści Forgotten Realms (Zapomnianych Krain), stojąca obok Baldur's Gate i Planescape Torment. Jest nie tyle fabularnym eRPeGiem, ale głównie nastawionym na walkę tak zwanym "Hack'n'Slash'em". Co dziwne wydawałoby się, w przeciwieństwie do innych, typowych RPG, gracz zaczyna rozgrywkę drużyną wykreowaną od początku do końca. Żaden NPC nie dołączy do nas w toku gry - moim zdaniem to dobra zmiana, bo zżywamy się z bohaterami już od pierwszych chwil, wymyślając ich imię, rasę, klasę itd. Kolejnym aspektem, który poruszę, jest przebieg rozgrywki. Typowo już rozmawiamy i wypełniamy zadania niezależnych postaci, ale przede wszystkim tych, które mają kluczowy wkład w ukończenie gry. Główny wątek ciągnie się od początku do końca - musimy odszukać przyczynę zła nawiedzającego Dolinę Lodowego Wichru i zniszczyć je. Zadań pobocznych natomiast jest o wiele więcej i zajmie nam sporo czasu na wypełnienie wszystkich, choć niestety powiązane są one z tym jedynym, głównym :/ . Jednak najważniejszym celem gry jest taktyka i walka. Wraz z jej upływem chwytamy za coraz cięższą stal i potężniejszą magię, a tych jest tu naprawdę nie mało, szczególnie, gdy zainstalujemy dodatki. Do naszej dyspozycji oddano kije, sztylety, miecze, ich większe i dwusieczne odmiany, maczugi, topory, młoty, proce, łuki i kilka innych, natomiast siać prawdziwe zniszczenie możemy za pomocą magicznych zaklęć. Nie sposób jest tu wymienić nawet ćwiartki, ale kilka z nich to zwykły Magiczny pocisk, Kula ognia, Przywołanie potwora czy Palec Śmierci (jest także Miecz Mordenkeimera, to jedno z moich ulubionych zaklęć ;)). Walki toczymy na różnych lokacjach, ale większość z nich jest lodowato zamarznięta, z drobnymi wyjątkami. Podczas podróży przyjdzie nam ukatrupić niezliczoną ilość potworów i istot! Na naszej drodze staną Gobliny, Orki (nie takie pływające :P ), Salamandry, Olbrzymy wszelkiej maści, Czarownicy, Nieumarli i szeregi innych, a będą one wręcz wylewać się na nas jak płonąca oliwa. Z każdego zakamarku mapy wyrżniemy, spalimy i zatłuczemy dziesiątki maszkar. Pod tym względem gra często potrafi zdenerwować, bo niekiedy, gdy po wyczerpującej bitwie wracamy kilka poziomów, by się uleczyć czy odpocząć, na lokacji, z której wykorzeniliśmy potwory jak babcia chwasty z grządek marchwi na wiosnę, te po prostu czekają, pomyśleliby niektórzy, na nas pod drzwiami! W miejscach o otwartym horyzoncie to jeszcze rozumiem, ale w ciasnych komnatach świątyni znieść tego nie mogę. Denerwują także głupie zachowania postaci. Każemy na przykład przejść w jakiś punkt na mapie, a dzielni (tak zwani) bohaterowie, szukają przejścia po linii prostej, nie patrząc na ściany. Wtedy zatrzymują się i stoją w miejscu. Gra może się wydawać trudna dla początkujących poszukiwaczy przygód i w istocie tak jest. Nie ułatwia nam ustawienie wskaźnika na "łatwy", bo walczy się z podobną trudnością, a przy większej jatce gra może przyprawić o wypieki i naprężone żyły na przegubie >:(. Mimo wszystko satysfakcja płynąca z ukatrupienia wroga góruje nad niepowodzeniami. Teraz kilka słów o technicznym sajcie gry.Co do grafiki, to większych zastrzeżeń nie mam, lokacje są barwne i prześlicznie wyglądają, gdy odkryjemy je w całości. W pozytywnym sensie bije od nich ten chłód. Zawodzą trochę animacje postaci i rzucanie zaklęć. Nie widzę także wysiłku w ruchach postaci, gdy wymachują potężnymi toporami czy kijami z drewna. Również czary powinny wyglądać bardziej efektownie, chociaż kilka jest naprawdę ładnych, np. Zaklęcie Śmierci, to nie stoją na wygórowanym poziomie. Duży plus jednak należy się wyglądowi uzbrojenia i ekwipunku. Muzyka jest bardzo klimatyczna, mnie podoba się ta w Eastheaven, daje ona wrażenie wszechobecnej energii (jakieś takie dziwne uczucie). Dźwięki są także ładne, słychać szczęk żelaza i kroki postaci, również odgłosy rzucania zaklęć są ciekawe, ale w polskiej wersji językowej, zapomniałem dodać - profesjonalnej, wykonanej przez zespół CD Projekt, głosy postaci są po prostu głupie i nieciekawe, a wręcz śmieszne i kładące dłoń na twarz w celu jej zakrycia. Dzielni wojownicy w mroźnej, śmiercionośnej krainie mówią głosami postaci z bajek animowanych o złym czarnoksiężniku i dzielnym woju. Całość, jak na produkt przygodowy wypada, mimo niewielkich niedociągnięć całkiem całkiem. Tytuł godny polecenia, szczególnie z dodatkami Heart of Winter i Trials of Luremaster w serii "Nowa eXtra klasyka" za cenę 19.90 PLN.

Komentarze | czytaj więcej

Painkiller

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-02-2007 21:24

Na palcach jednej ręki można policzyć DOBRE gry robione przez Polaków. Earth 2160, Chrome i XPand Rally. Do tego grona dołącza doskonały Painkiller. Studio People Can Fly na czele z Adrianem Chmielarzem stanęło na wysokości zadania. Może wydać się dziwne, że już na początku zachwycam się nad tą grą. Ale zapewniam – jest nad czym.

Komentarze | czytaj więcej

Shadow of Rome

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-02-2007 21:23

Capcom nie przestaje zadziwiać! Przywykłem już do faktu, że projekty tej firmy są dopieszczone w najdrobniejszych szczegółach i definiują pojęcie zabawy, jednak nawet to nie przygotowało mnie na Shadow of Rome! Pierwsze chwile spędzone z tym tytułem to niekończące się eksplozje śmiechu, ekscytacji i nerwowego mashowania przycisków pada. Shadow of Rome ma wszelkie znamiona megahitu i zaistniał już w świadomości graczy. Z tym akurat nie było problemu. Nie po tym co widziałem!Butcher of RomeFabuła gry zahaczy o śmierć Juliusza Cezara oraz powiązane z tym faktem wydarzenia. Nie jest to jakiś elektryzujący temat na megahit, ale znakomicie się sprawdza jako motor napędowy akcji i z powodzeniem pracuje w tle wydarzeń. Jednym z bohaterów opowieści będzie potężny, rzymski wojownik o imieniu Agrippa, którego ojciec zostaje podstępnie wplątany w zabójstwo cesarza. Przesadnie umięśniony chłopak po prostu nie wierzy w winę rodzica i przez całą grę starać się będzie dojść do prawdy własnymi, mocno niekonwencjonalnymi metodami. Dla dobra sprawy porzuci rolę rzymskiego żołnierza i jako gladiator przebijać się będzie przez wrogie mięso w stronę prawdziwych winowajców. Drugi bohater historii to Octavianus - młodziutki siostrzeniec zamordowanego Cezara, szukający odpowiedzi w nieco inny sposób. Młody no-life nie ma wystarczająco dużo siły, by podnieść zwykły miecz, dlatego skupi się raczej na wykradaniu tajnych dokumentów, przepytywaniu lokalnych mieszkańców i przemykaniu cichaczem między rzymską armią. Metody działania obu bohaterów są na tyle odmienne, że Shadow of Rome wydaje się być dwiema zupełnie innymi grami. Najwięcej emocji wzbudziły we mnie oczywiście ultrabrutalne przeprawy gladiatora. Zabijanie dla sławy, zabijanie po to, aby iść do przodu, szukać odpowiedzi oraz wreszcie po to, aby rzymska widownia dobrze się bawiła - to lubię. Widać, że Capcom wyczuło w rzymskich igrzyskach ogromny potencjał. Mniej emocji natomiast wywołały we mnie misje Octavianusa. Przyklejanie się do ścian, ciche skradanie się za plecami wroga, przebieranie w najróżniejsze szmatki, przeciskanie przez małe przerwy w ścianach, czy podsłuchiwanie rozmów...pewnie, dobrych skradanek nigdy dość, tym bardziej, że w trakcie tych misji Capcom pokaże wam śliczny, wirtualnie odwzorowany Rzym, a liczone w czasie rzeczywistym konstrukcje wyglądają jak żywcem skradzione z malowniczych widokówek. Problem w tym, że po kilku minutach spędzonych z no-life'owatym Octavianusem, po prostu chce się już wracać na pole bitwy i wycinać jako Agrippa, bo siła Shadow of Rome leży właśnie w krwistej łaźni.Sadist's UtopiaZnakomitą większość czasu Agrippa spędzi na arenach oraz w gildii gladiatorów. Gildia to miejsce, gdzie można swobodnie odwiedzać różne komnaty, zagadywać przygotowujących się do walki wojowników itd. Ciekawe, że wraz ze zwycięstwami odnoszonymi na kolejnych arenach, coraz więcej mięśniaków opowiadać będzie o dokonaniach Agrippy, a dla niektórych stanie się on wręcz obiektem kultu. Prawdziwa zabawa zacznie się w momencie, gdy podejdziemy do strażnika i staniemy przed wyborem broni do pojedynku. Tajemniczy koleżka nie zaproponuje nic nadzwyczajnego (najpotężniejsze zabawki i tak przewalają się na polu walki), ale jego oferta pozwoli wstrzelić się w brutalne wydarzenia, które nastąpią już za kilka chwil. Zawsze też istnieje możliwość wejścia na pole bitwy bez żadnego ekwipunku. Możecie być pewni, że publiczność oszaleje ze szczęścia, a nasz bohater już na wstępie dorobi się ksywki twardego, rzymskiego miażdżyciela (Balls of Rome). Inna sprawa, że bardzo ciężko będzie wówczas nawiązać sprawiedliwą walkę ; P Jeśli jednak jest w tej grze coś, o co warto walczyć, na pewno będzie to euforia tłumu, ale o tym za chwilę. Popatrzmy przez moment na joypad. Gladiatorem steruje się niesamowicie łatwo, ale i też trochę ociężale. Idealnie czuć przez to siłę i masę naszego koleżki. Podstawowe ataki lewą i prawą dłonią wyprowadza się dwoma zdefiniowanymi przyciskami. Żeby było śmieszniej, Agrippa może trzymać niezależnie w obu dłoniach cały arsenał zabawek, bądź wymiatać oburącz wielkimi, stalowymi buławami. Osobiście preferowałem gigantyczne, ostre jak brzytwa halabardy, które co prawda wystawiały mnie na ataki, ale jak już mój cios doszedł do celu, to krew z poucinanych kończyn zwyczajnie nie przestawała płynąć. O tak. Dawka brutalności w Shadow of Rome jest gigantyczna. Na tyle wielka, że przykuje uwagę osób, które oswoiły się z Manhuntem. Grą rządzi prosta zasada: wszystko, co można podnieść z ziemi, służy do zabijania.Dlatego szybko przestały dziwić mnie chore akcje, jak choćby ta, w której zgarnąłem uciętą rękę nieprzyjaciela i zatłukłem nią innego typa. Wróćmy jednak do sterowania. Oprócz napieprzania oburącz i każdą łapą z osobna, Capcom dał gladiatorowi możliwość rzucania uzbrojeniem. Wbrew pozorom to bardzo użyteczna umiejętność, bo pozwala atakować na odległość potencjalnie potężniejszych gladiatorów. Publiczność wzniesie istne salwy okrzyków, jeśli rzucona broń dodatkowo powali na ziemię przeciwnika. Sam nie wiem, czy przy takich akcjach głośniej wrzeszczałem z radości ja, czy pięćdziesiąt tysięcy rzymskich gardeł. Rzucanie bronią jest megawidowiskowe, a wykonuje się je poprzez zwyczajne klepnięcie w trójkąt. Kiedy zabraknie broni, odpowiednią kombinacją klawiszy Agrippa wymierza solidnego kopa w brzuch, a ostatecznie odbiera zaskoczonemu przeciwnikowi broń. Niezłym patentem jest to, że każdy cios można wykonać błyskawicznie, bądź nieco opóźnić i tym samym zwiększyć jego siłę. Problem w tym, że nieznane są zachowania wrogich gladiatorów. Niejednokrotnie przechodziłem istne załamania nerwowe, gdy przeciwnik, na którego brałem długi i ogromny zamach (po którym rozpadłby się pewnie na sto kawałków), nagle zaatakował mnie serią technicznych cięć, niszcząc przy okazji mój misterny plan. Zawsze jest więc ryzyko, ale są też nagrody i mnóstwo satysfakcji z siekaniny. Dodatkowo można sprzedać ciężko rannym wrogom brutalne fatality. Na przykład to, w którym Agrippa otwiera sztyletem przeciwnika. Wzdłuż kręgosłupa.Meat SculptorBronie są różne i walają się z reguły po całym polu walki. Na początku gladiator tłucze niewyszukanymi toporami i mieczami, ale szybko na arenę wsypują się zabawki cięższego kalibru. Ogromne wrażenie robi gigantyczna halabarda i wielka (mniej więcej dwa razy większa od naszego bohatera) maczuga, której prawidłowe użytkowanie dosłownie integrowało przeciwników z piachem tworząc krwiste błoto. Znajdzie się też drewniany miecz, którym można łamać przeciwnikom kości. Zero świętości Capcom. Sieka jest nie do opisania. Dość powiedzieć, że prawidłowo wykonanym cięciem udało mi się zmienić wrogą łuczniczkę w potulny kadłubek. Żeby nie było zbyt łatwo, bronie ulegają szybkiej degradacji. Kilka mocniejszych wymachów i macie pewność, że sprzęt posypie się na kawałki.Arsonist ExtraordinareWróćmy teraz do rozkrzyczanego tłumu widzów. Każda brutalna akcja w Shadow of Rome nagrodzona zostaje salwami okrzyków i braw. W Shadow of Rome jest specjalny wskaźnik mierzący poziom zadowolenia gapiów. Kiedy osiągnie punkt kulminacyjny, Agrippa może wznieść łapy wysoko w powietrze i zawyć, a w jego kierunku zawsze poszybuje jakiś użyteczny przedmiot. Tłum co rusz podrzuca halabardy, dzidy, miecze, maczugi i masę leczniczego żarcia. Oczywiście cały czas należy uważać na przeciwników, którzy krzyczącego do tłumu bohatera potrafią ogłuszyć, a "zamówioną" broń przejąć. Dobrze, że jak już połamie im się ręce, to upuszczają trzymany ekwipunek. :] Wróćmy jednak do zabaw z tłumem. Tu kłania się seria DMC i ocenianie widowiskowości zagrań. Aby ludzie dobrze się bawili, należy co chwilę wykazywać się finezją, zmieniać taktyki, nie powtarzać się. Jedno przecięcie ciała na pół jest ekstra, ale drugie, dziesiąte i dwudzieste już nie. Znudzony tłum zaczyna ospale skandować, zaś jakość zrzucanego na arenę towaru pogarsza się. Widowiskowość liczona jest w specjalnych punktach zwanych Salvos. Istnieje cała masa sposobów na rozbawienie publiczności, należy po prostu nie przyzwyczajać się do permanentnego cięcia, palenia, łamania, przerzutek czy poderżnięć. Zrzucanie na kolce też potrafi się falującemu tłumowi przejeść. Dużo salvosów czeka na wspomnianych wcześniej śmiałków, którzy wejdą na arenę bez żadnego uzbrojenia.Meat CollectrorPrzeciwnicy w Shadow of Rome są wymagający i zmuszają po jakimś czasie do znalezienia taktyki. Jasne, można sobie bydlaków tłuc na oślep, ale nie tylko przedwcześnie zniszczy się nasz ekwipunek, ale też nie wzbudzimy radości tłumu. Lepiej zawinąć się wokół ciosu, podejść draba od tyłu, wziąć ryzykowny, ale bardzo potężny zamach i sprzedać mu widowiskowe cięcie. Trudne, ale opłacalne. Przeciwników jest naprawdę wielu. Różnią się wyglądem, siłą, szybkością i wytrzymałością. Znajdą się oczywiście leszcze, którzy po kilku ciosach podziękują za współpracę, spotkacie też wielkie, ledwo poruszające się pokraki. Na tych trzeba szczególnie uważać, bo jednym machnięciem ciężkiej łapy potrafią ostro spustoszyć pasek energii. W swojej przeprawie natknąłem się też na wojowniczych karłów, sępy, lwy, słonie, a niejednokrotnie krzyżowałem oręż z potężnymi bossami. Nie opowiem wam jednak ani o wiedźmie władającej ptakami, ani o bishonenie wyzywającym mnie na wyścig rydwanów, ani też o małym karzełku dosiadającym słonia, bo ich po prostu musicie ujrzeć w akcji sami. Opowiem wam jednak nieco o zadaniach. Głównym obowiązkiem Agrippy jest oczywiście zabijanie, ale niekiedy będzie on musiał działać zespołowo (tu nienajlepiej sprawowała się sztuczna inteligencja) i niszczyć posągi oznaczone barwami przeciwników. Innym razem, ale już w pojedynkę, zostanie zmuszony do zdobywania twierdzy, chronienia garstki kobiet przed atakami dzikusów i wycinania na czas przeciwników. Lepiej mi się grało samemu, bez polegania na konsolowych kompanach. Czasami podchodziłem do jednego zadania kilkanaście razy. Jednak zwycięstwa nagradzane pucharami rekompensowały wszystko.Human CatapultW Shadow of Rome swoje pięć minut będzie miał także wspomniany wcześniej Octavianus. Na niego czeka oddzielny pakiet misji. Zadaniem blondaska będzie zbieranie ukrytych przed światem informacji oraz ustalenie, kto tak naprawdę stoi za zabiciem Cezara. Jasne, niby Brutus, ale Capcom ma na to inną wizję, momentami bardzo japońską i przekombinowaną. W swoich misjach Octavianus przekrada się za plecami Rzymian, śledzi kluczowe dla scenariusza postacie, wtapia się w szeregi wroga i logicznie składa w całość uzbierane kawałki intrygi. Niekiedy zmuszony będzie do wysłuchania wypowiedzi sporej liczby mieszkańców miasta, bo tylko ich informacje sprawią, że na mapie odsłoni się nowa lokacja. W czasie przekradania się ciasnymi korytarzami niejednokrotnie zmuszany byłem do ogłuszania wartowników, zakładania na siebie ich zbroi oraz odpowiadania na niewygodne pytania. Fajnym urozmaiceniem jest szukanie poukrywanych monetek, za które kupuje się potem bonusy na straganie. W misjach Octavianusa naprawdę można utknąć. Nieraz kombinowałem, jak odsunąć żołnierza od bramy, jak przedostać się na drugi koniec dziedzińca, co odpowiedzieć wartownikowi, zadającemu serię dziwnych pytań i jak skierować tłum niezadowolonych ludzi spod bram senatu. Nagrodą za przebicie się przez logiczne etapy będzie oczywiście powrót na igrzyska i załatwianie spraw jako Agrippa. A tu zawsze jest przyjemnie :]Red VolcanoPoziom trudności w Shadow of Rome to oddzielny akapit. Radość z niej będą czerpać przede wszystkim szperacze, hardcore'owcy i miłośnicy capcomowego poweru. Niejednokrotnie będziecie przebijać się przez jeden etap po kilkanaście razy, klnąc pod nosem, że zabrakło wam kilku salvosów do pomyślnego ukończenia poziomu, bądź na strażników, którzy znowu złapali Octavianusa. Zwykły poziom normal zmusza do przemyślenia swych umiejętności. Graficznie jest niesamowicie! Gra używa silnika Onimushy, ale tym razem swobodnie sterujecie kamerą w grze. Można rozglądać się w wszystkich kierunkach i podziwiać dzieło grafików. Piękne są ostre tekstury, mgliste filtry, unoszący się po każdym uderzeniu kurz. Rewelacyjnie wykonano postacie. Fachowy jest wyglądający jak Anthony Hopkins senator, Marcus Brutus rzucający swoim uśmiechem i wiecznie niedomyty Sekstus. Do całości nie pasuje mi jedynie Octavianus, ale chyba uprzedziłem się co do tego gościa. Ta gra to mocne uderzenie ze strony Capcomu! Wypuszczony na arenę Agrippa wyczynia takie cuda z przeciwnikami, że trudno mi było wrócić do innych zajęć. Potężne cięcia, gruchot niszczonych przeciwników, mlask rozbijanych głów i hektolitry posoki przelewającej się po piachu. Orgia dla oczu! To zupełnie inna bajka niż DMC 3 - maksymalnie brutalna, łopatologiczna, pełna wyrzeczeń i hardcore'owa. Capcom dostarczył jedną z najbardziej wypasionych gier w całej swej developerskiej karierze. Kości zostały rzucone.

Komentarze | czytaj więcej

Neverwinter Nights

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-02-2007 21:21

Neverwinter Nights jest to kolejna gra RPG oparta na słynnym systemie Dungeons & Dragons.

Komentarze | czytaj więcej

Worms 3D

Dodał: Michał "Czarny_Wilk" Grygorcewicz | 02-02-2007 21:21

Gwiazdka... okres szczególny dla każdego gracza. To właśnie wtedy macie najlepszą okazję, aby prosić starszych o nowy procesor, konsolę czy kolejną część GTA. Ja w tym roku po krótkim zastanowieniu postanowiłem wybłagać grę o robaczywej nazwie Worms 3D. O dziwo, teraz nie napiszę wcalę o zaletach gry, a nawet nie o jej wadach. Raczej o wadach mojego windowsa 98 (celowo z małej litery)! Nie wiem, co z nim jest nie tak, ale wiem tylko to, że skutecznie utrudnia mi on życie w każdej możliwej sytuacji. Właśnie dzięki niemu gra zawieszała się z częstotliwością 30 razy na godzinę, nie mogłem nic pisać na klawiaturze (przez co musiałem grać domyślną drużyna złożoną z domyślnych robaków), a na dodatek wszystkie filmiki zawarte w grze przestały się wyświetlać. Tak więc zamiast świetnie się bawić z kumplami, musiałem buszować po internecie, aż znalazłem patcha. Dzięki niemu gra przestała się zawieszać, mogłem również porządnie nazwać drużynę. Co do filmików to mam swoiste koło fortuny - raz się odtwarzają, a raz nie. No, ale dość już o problemach przyziemnych, przejdźmy do samej gry.Team 17 nie planowało robić jakiegoś przełomu. Bo po co zmieniać coś, co już jest niemal idealne? Samo przejście kultowej gry 2D w trzeci wymiar to nie lada coś, tym bardziej jeśli się weźmie pod uwagę tempo rozwoju serii (od Worms 2 do Worms World Party zmieniło się tylko kilka rzeczy).Na początku pojawia się menu główne. Mamy w nim do wyboru tryb single, multi, WORMNET oraz opcje. Ponieważ nie miałem za bardzo z kim grać w multi, więc przeszedłem do ekranu single. Mamy tam do wyboru cztery opcje: szybki start, trening, misje oraz próby. Szybki start to opcja dla tych, którzy nie mają zbyt dużo czasu. Klikasz i od razu zostajesz przeniesiony na pole bitwy w domyślnym ustawieniu uzbrojenia i opcji. Trening przyda się głównie nowicjuszom, choć weterani tez powinni tam zajrzeć z dwóch powodów. Po pierwsze, sterowanie bardzo się zmieniło ze względu na przejście do trzeciego wymiaru i można się z początku troszkę pogubić. Drugi powód jest taki, że przechodząc zadania treningowe możemy odblokować nowe plansze do gry. Trzecia opcja, czyli misje, to szereg różnorakich zadań począwszy od zniszczenia wrogich robali, poprzez zdobycie skrzynki z bronią, a na zlatywaniu z olbrzymiej fasoli kończąc. To w tym trybie możemy odblokować najwięcej dodatków. Warto również ukończyć misje choćby po to, aby zobaczyć filmiki wyświetlane po ich ukończeniu. Jest ich wiele i niektóre, pozornie identyczne, różnią się zakończeniami. Można wśród nich znaleźć takie perełki jak Neo-robala, Terry'ego Hulk Hogana w wersji robaczej, czy wojowniczą staruszkę ninja. Tryb prób składa się z zadań związanych z określonym typem broni. Są tu więc próby strzelby, super owcy, plecaka odrzutowego, a nawet spadochronu. Również tu powinniście szukać Deathmatchu. Jednak z początku w trybie tym nie znajdziecie za wiele. Aby mieć dostęp do wszystkich prób, trzeba trochę posiedzieć przy trybie misji. Multiplayer zawsze był najmocniejszą stroną gry. Tak jest i tym razem. Do walki mogą stanąć maksymalnie 4 drużyny złożone z od 1 do 6 robali. Co do wormneta, to chyba mam jakiegoś pecha, bo jeszcze w żadnej części gry nie udało mi się z nim połączyć. Grafika jest typowa dla serii, czyli bardzo kolorowa, choć to raczej złe określenie dla niektórych plansz stylizowanych na horrorowe czy wojenne. Robaki są ładnie animowane, od czasu do czasu wykonują różne śmieszne rzeczy. Mimo to odniosłem wrażenie, jakby były one smutne. Plansze są ciekawe, choć mogłyby być większe. Trochę brakuje mi jaskiń, ale nie jest to wada zmniejszająca przyjemność płynącą z gry. Bardzo spodobało mi się to, że niektóre plansze możemy w całości zniszczyć. Nie ma to jak zniszczyć od spodu kładkę, na której znajduje się wróg :) Niestety, engine na którym stworzona jest gra, pełny jest niedoróbek. Robaki często przenikają przez obiekty, a czasem można na stałe utknąć w menu głównym! Zdarzyło mi się po ukończeniu misji zostać "przerzuconym" o 10 zadań do przodu. Jak zwykle możemy wybrać język, w jakim mówić mają robale. Mamy sporo opcji, są też różne wersje głosów. Dzięki temu nasze glizdy mogą gadać jak bohater, komputer czy też bokser. Szkoda tylko, że dotyczy to tylko języka angielskiego, widać wśród polskich robaków nie ma herosów ani robotów. Muzyczka zależy od planszy, na jakiej się znajdujemy. Na cmentarzu jest upiorna, na Wormaha Beach wojenna, a przy Titaniku nawiązuje do słynnej piosenki.Jak już wspominałem, sporo zmian zaszło w sterowaniu. Trochę czasu zajmuje przestawienie się do nowego sposobu poruszania, ale jak już się przyzwyczaimy, to nowe ustawienia okazują się świetne. Od nowa trzeba się też przyzwyczajać do latania plecakiem odrzutowym i super owcą. Fruwania owieczka do dzisiaj w pełni nie opanowałem i musze to robić z użyciem joypada. Nie dopracowano też kamery. Często ustawia się tak, że nic nie widać. Dzięki bogu, poza podstawowym ustawieniem mamy też dwa dodatkowe tryby kamery: z lotu ptaka i z oczu robaka. Kamera z oczu przydaje się w używaniu broni takich jak bazooka, strzelba czy uzi, zaś ta z lotu ptaka jest świetna do używania zabaweczek w stylu nalotu czy pocisku samonaprowadzającego.Kilka cięć zaszło wśród broni. Zniknął łuk, minigun, aqua owca i kilka innych zabaweczek. Są też nowe bronie, m. in. Red Bull (dodaje robakowi skrzydeł) i bomba klejowa (zwykły granat, tylko że zamiast odbijać się, przykleja się do pierwszej rzeczy jaką dotknie). Kilka broni stało się znacznie bardziej użytecznych, np. popchnięcie (szczególnie w misjach, w których musimy oszczędzać amunicję) czy bomba kasetowa. Znacznie rzadziej używam teraz liny, gdyż o trikach z WWP możemy tu pomarzyć, nawet przedostanie się z jednego budynku na drugi jest bardzo trudne do wykonania.Tyle już napisałem o wszystkim, a jeszcze nic nie wspomniałem o frajdzie płynącej z gry. A ta jest OLBRZYMIA, trzeba tylko spełniać jeden warunek - mieć kolegę do gry w trybie multi. Bo samotne wykonywanie misji znudzi się po góra pięciu dniach. Ja mam ten tytuł prawie miesiąc i wciąż mi się nie znudził. Ciągle mam przed sobą misje do wykonania, kolegów do pokonania i bronie do odblokowania. Naprawdę ciężko jest mi ocenić tę grę. Z jednej strony wspaniała zabawa z kolegami, śliczne plansze i duża dawka humoru, z drugiej zaś błędy engine'u, szybko nudzący się tryb single i spore cięcia wśród broni. Ostatecznie oceniam grę na 8. I jeszcze jedno. Jeśli wciąż zastanawiasz się nad kupnem gry, to radzę ci poczekać jeszcze kilka miesięcy. Jestem prawie pewien, że za tyle wyjdzie kolejna część serii, zawierająca kilka małych udogodnień, tak jak to było do tej pory.

Komentarze | czytaj więcej

Breach 3

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-02-2007 20:20

The Secrets of Da Vinci: Zakazany manuskrypt

Komentarze | czytaj więcej

Need for Speed: Hot Pursuit 2

Dodał: GIEROmaniak.pl | 02-02-2007 19:21

Need for Speed - seria, której nie wypada nie znać. Jeśli "Need for Speed" nic Ci nie mówi, to znaczy, że zostałeś właśnie odmrożony po 8-letnim pobycie na Antarktydzie. Omawiana przeze mnie już szósta część tej słynnej serii wyścigówek to gra, w której największy nacisk został położony na pościgi policyjne. Przypomnę, że jest to już szósta część serii, a tylko w trzeciej i czwartej mogliśmy się ścigać z policją. Sama idea pomysłu nie jest zła - takie małe przypomnienie dla starych fanów Need for Speed, a dla nowicjuszy to całkiem nowa bajka - jednak jej zrealizowanie okazało się niezbyt proste i jak widać w końcowym produkcie, niezbyt udane. Do wyboru mamy 23 samochody i 12 tras. Aby odblokować samochody i trasy, potrzebne są "punkty NFS", które możemy zdobyć przez przechodzenie gry, a tak właściwie to trzech trybów: Hot Pursuit, Championship i Single Race. W całej grze możemy wybierać spośród czterech typów gry: wymienionych wcześniej i oczywiście Multiplayera, w którym możemy urządzać wyścigi w Internecie lub sieci lokalnej LAN. Pomysł "kupowania" samochodów i tras nie od razu przypadł mi do gustu, jednak im więcej grałem w tę grę, tym coraz bardziej stawała się ona ciekawa i wciągająca, a co za tym idzie miałem coraz więcej punktów. Najgorsze jest jednak to, że za jazdę trasą wstecz lub trasą "lustrzaną" musimy zapłacić równowartość kosztu trasy standardowej! Ten pomysł jest moim zdaniem całkowicie do bani i pewnie zachęci większe rzesze graczy do używania różnego rodzaju trainerów i kodów.Tryb "Hot Pursuit", a tak właściwie "drzewko Hot Pursuit" oferuje nam ok. 50 wyścigów z pościgiem policji o różnym poziomie trudności. Trzeba zaznaczyć, że jest to właściwie najlepszy sposób zdobywania "punktów NFS", chociaż otrzymujemy je tylko za zajęcie trzeciego miejsca wzwyż, więc nie wystarczy tak po prostu się przejechać, trzeba - mówiąc krótko - dużo umieć, aby zdobyć złoty medal i najwięcej punktów. Tryb "Championship", także zbudowany w formie drzewka oferuje tyle samo wyścigów, co tryb "Hot Pursuit, tym razem bez pościgów policyjnych,. Słowem, uważam ten tryb gry za najłatwiejszy, po uprzednim potrenowaniu w trybie "Single Race". Za wygrywanie wyścigów w tym trybie otrzymujemy oczywiście mniej punktów w porównaniu do "Hot Pursuit", ale w tym trybie wyścigi są oczywiście łatwiejsze. W końcu nadeszła pora na mój ulubiony tryb "Single Race". Możemy w nim dowolnie modyfikować nasz wyścig, czy ma on być z policją, czy bez, z przeciwnikiem, czy bez, z ruchem ulicznym, czy bez i takie tam różne duperele. W porównaniu do poprzednich dwóch trybów ten daje nam dużą swobodę, ponieważ możemy używać wszystkich odblokowanych dotychczas tras i samochodów, a w poprzednich musieliśmy używać stricte wyznaczonej trasy i stricte wyznaczonych wehikułów.Tryb "Multiplayer" niestety nie podlega testom, ponieważ mając modem i transfer rzędu 4 KB/s niewiele można pograć, powiem tylko tyle, że EA Games stanęło na wysokości zadania i zaoferowało naprawdę nienagannej jakości serwery centralne - jeszcze ani razu nie zdarzyło mi się "Connection refused" lub coś takiego.Co do grafiki - nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Jest ona na miarę 2002-2003 roku. Co prawda na moim sprzęcie musiałem wyłączyć "Special Effects", ale mam nadzieję, że niewiele umknęło mojej uwadze. Dźwięk - rozkoszny, mógłbym grać w tę grę tylko dla realistycznych dźwięków i po prostu niezrównanej muzyce Hard Rock!! Pasuje ona do klimatu pościgów i w ogóle całej gry.AI graczy i policji - bardzo pieczołowicie dostosowane do poziomu trudności, szczególnie sztuczna inteligencja policji - po prostu oszałamiająca, nieporównywalna w stosunku do poprzednich części lub AI komputerowych graczy, w których coś zgrzyta.Wielkim minusem gry jest niemożność jazdy z deszczem lub w nocy!!!Ogólnie rzecz biorąc, uważam NFS6 za grę dobrą. Większość recenzentów uważa, że EA Games wykopało dołek pod samym sobą, lecz ja to tylko częściowo popieram. Wszyscy wiemy, co oferowało nam EA Games do tej pory. Wszyscy wiemy, że mogliby bardziej się postarać. Wszyscy wiemy, że mogliby zrobić tę grę lepiej.

Komentarze | czytaj więcej

<< poprzednie 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 następne >>
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 5.82 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x