Pathologic
W ostatnich czasach, kiedy niemal każdy wydawany przez mniejsza firmę tytuł okazuje się totalnym crapem, człowiek może się nabawić przekonania, że wszystko, co wychodzi spod szyldu nieznanych developerów, nie nadaje się do grania. Czasem jednak zdarzają się wyjątki, które pozwalają z nadzieja patrzeć w przyszłość gier. Czy Pathologic jest takim wyjątkiem ?Dowiecie się tego z poniższej recenzji. Zacznę trochę nietypowo, bo nie od ogólnego opisu gry, a od tego, co w grze najbardziej drażn,i czyli grafiki, zostawiając sobie tym samym najlepsze "na koniec". Pathologic jak na grę wyprodukowaną w 2005 roku (gra światową premierę miała dopiero rok po premierze rosyjskiej), a wygląda niczym cudo z pięknego roku 1999. Modele postaci są proste (choć trzeba im przyznać, że posiadają swój specyficzny klimat), animacje sztywne, a tekstury bardzo niedopracowane. W tym momencie ciężko mi stwierdzić, czy gra posiada tak przyjemny ciężki klimat z powodu tak obrzydliwe "ciężkiej" grafiki, czy tez wynika to z jej wspanialej grywalności (o której znacznie więcej poniżej ;3).Fabułę gry pozostawiam do odkrycia graczom, jedyne co można o niej powiedzieć nie psując zabawy to to, że wcielamy się w rolę jednej z trzech osób przybywających do pewnego miasta na odludziu. Główne stawiane przed graczem zadanie nie jest jakieś ekstremalnie skomplikowane, mamy po prostu przeżyć (jedynym wyjątkiem jest tu dzień pierwszy, w którym każda z postaci wykonać specyficzny dla siebie quest, który pozwoli im przetrwać pierwszą noc, po niej mamy już totalnie wolną rękę i cały wątek fabularny możemy zignorować). Mogłoby się wydawać to sprawą błahą, szczególnie po wrażeniach, jakie wyniesiemy z pierwszego dnia gry. Mamy nadmiar wszystkiego, wszyscy są dla nas życzliwi, ceny w sklepach niczym na promocji w supermarkecie, istny raj na ziemi. Niestety, sytuacja w mieście dość szybko się komplikuje i nawet przebycie drogi z jednego końca miejscowości na drugi staje się nie lada wyzwaniem. Kolejną sprawą, która w wydatny sposób wpływa na poziom trudności jest to, że pathologic nie jest zwykła przygodówką, a łączy w sobie elementy wielu gatunków (symulatorów, fpsów, rpgów). Dzięki temu np. jeśli nie wyśpimy się porządnie, to nasza postać może być narażona na utratę przytomności w trakcie wykonywania jakiejś ważnej czynności lub jeśli nie wyjdziemy rano po świeże bułeczki, to nasz heros niechybnie zaliczy zgon niczym ryba wyjęta z wody. W kolejnych dniach naszego pobytu w mieścinie bezapelacyjnie przyda nam się także broń. Choć teoretycznie w większości przypadków można obejść się bez użycia siły, to w kilku chwilach naładowany rewolwer będzie niemal niezbędny, aby uratować naszą skórę.Jak już wcześniej wspomniałem, grę ciężko zakwalifikować do jakiegoś specyficznego gatunku. Mamy tu zagadki, walkę, eksplorację i sporo rozwidleń w fabule (jak i kilka rożnych zakończeń). Wartą wspomnienia cechą jest także to, że wydarzenia toczą się niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i co aktualnie robimy. Podobny system był już kiedyś zastosowany w grze Orient Express. Właśnie to rozwiązanie umożliwiło tak szeroką gamę zakończeń. Bardzo dobrym przykładem obrazującym to jest kwestia jednej z postaci wprowadzającej nas w niuanse gry: "Wydarzenia toczą się niezależnie od tego, co robisz. Możesz zapobiec czyjejś śmierci, lecz możesz także na nią pozwolić. Pamiętaj, że ktoś, kogo dzisiaj uratujesz, jutro może ci zaszkodzić".A jak to wszystko wygląda w praniu? Dużo biegamy. Nigdy nie mogę zrozumieć, dlaczego twórcy wtykają w tego typu gry tak ogromne połacie terenu i żadnego pojazdu. Bardzo często zdarza się, że przebiegamy z jednego końca mapy na drugi, by zaraz potem wrócić w to samo miejsce. Dzięki bogu w trakcie tego całego "biegania" musimy się przejmować wszystkimi statystykami bohatera, przeciwnikami mogącymi czyhać za rogiem i tym, czy na pewno aktualnie robimy coś, co w przyszłości wyjdzie nam na dobre.Dźwięk to jedna z rzeczy, które wzbudziły mój podziw i lekkie zniesmaczenie. Bezustannie jesteśmy poddawani licznym powtórzeniom, melodie powtarzają się nagminnie i wcale nie są przyjemne dla ucha. No i tu właśnie pojawia się problem, bo choć wydają się straszne (w sensie jakości : P to nie silent hill), to jednak człowiek nie ma serca wyłączyć ich w menu, czuje się, że są integralną częścią gry i bez nich klimat ewidentnie nie jest ten sam.Sam nie wiem, jak to wszystko podsumować. Z czysto technicznego punktu widzenia gra nie zasługuje na więcej niż 6. Mimo to ma klimat, stylizacja gry tworzy specyficzne uczucie, że "coś tu nie gra... i to BARDZO". Daje się to już odczuć podczas samego intra i choć produkt nie zalicza się do grona horrorów, to mimo wszystko trzyma w napięciu. Sama gra przypomina oglądanie obrazu namalowanego przez szaleńca. Wygląda to źle, dziwnie, a jednak czasem ma w sobie tak ogromną dozę ukrytego piękna, że człowiek sam nie może uwierzyć, jak wiele kryło się pod tą okropną powłoką. Jeśli lubicie lekko psychodeliczne klimaty, innowacyjny gameplay i jesteście w stanie przymknąć oko na grafikę, to dodajcie do oceny 2 pkt, jeśli natomiast nie, to możecie z czystym sercem odjąć 2 pkt : P Gra nie każdemu się spodoba i nie do każdego trafi, ale jeśli już uda się wam wciągnąć w wir wydarzeń, to gwarantuje wam, że podróż do miasta Ancient Steppe będzie jedną z najciekawszych w waszym życiu.