Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

LISTA RECENZJI

Penumbra: Requiem

Dodał: Jacek "Garrett" Dzido | 21-12-2008 23:14

„Requiem” jest trzecią, a zarazem ostatnią częścią z cyklu Penumbra. Nie została ona jednak wydana jako samodzielna całość, lecz w formie dodatku do „Czarnej Plagi” – swej poprzedniczki. Jest to mały minus, ale dla fanów serii raczej bez znaczenia. Akcja gry dalej rozgrywa się w mrocznej i ciemnej bazie badawczej umieszczonej na Grenlandii, a przynajmniej tak mogłoby się nam wydawać, ponieważ niektóre poziomy, na które jesteśmy teleportowani i olbrzymie podziemne machiny każą nam zadać sobie pytanie: czy aby na pewno znajdujemy się na Ziemi?? Na takie pytanie z pewnością mogą odpowiedzieć tylko twórcy gry – małe szwedzkie studio Frictional Games, odpowiedzialne także za poprzednie odsłony serii.Teraz czas na kilka słów o fabule: Nie Ma! Hmm… może to nie do końca prawda, ale sama gra jest pewnego rodzaju bonusem w postaci kilku zupełnie nie powiązanych ze sobą logicznie poziomów. Przypomina to raczej zlepek wyciętych scen i niewykorzystanych pomysłów z poprzednich części. Gra zaczyna się w momencie wysłania przez Phillipa e-maila z lokalizacją bazy. Po tym fakcie główny bohater (Phillip) osuwa się na podłogę i zostaje przeniesiony do… pewnego miejsca, wygląda ono co prawda jak kompleks korytarzy, po których chodziliśmy do tej pory, lecz bardziej prawdopodobne że jest to delirium konającego (sen? piekło? czyściec?).Cała rozgrywka została diametralnie uproszczona w porównaniu do poprzednich części. Zamiast mrocznej przygotówki w konwencji horroru dostaliśmy grę zręcznościowo-logiczną. Dziennik posłuży nam tylko do zliczania kluczy – świecących kul potrzebnych do otworzenia portalu kończącego poziom. Do ekwipunku będziemy mogli zabrać tylko środki przeciwbólowe i bonusowe artefakty (statuetki), co znacznie upłyca grę. Czy skoro nie możemy nic zabierać to nie podniesiemy też zapasowych baterii do latarki? Spokojnie, twórcy zadbali aby nic nie zakłócało nam rozwiązywania zagadek dając nam tym razem latarkę z nielimitowaną energią elektryczną. Usunięto nawet wychładzanie ciała, więc naszemu dzielnemu bohaterowi niestraszne są mrozy i chłody. Na poziomach nie spotkamy też, żadnych wrogich nam stworów czyhających na nasze życie, a co za tym idzie niepotrzebna nam też będzie jakakolwiek broń.Wiemy już co usunięto, ale co pozostało? Naszym głównym (jedynym?) celem będzie szukanie świecących kluczy i przechodzenie przez kolejne portale. Aby jednak nie było za łatwo, twórcy przygotowali masę zagadek i przeszkód na naszej drodze. Duża część łamigłówek oparta jest o zabawę z fizyką gry: przesuwanie, układanie i przewracanie skrzynek, montowanie stalowych stopni, włączanie zapadni,…. ;) Poza tym czeka nas pływanie, bieganie oraz cała masa skakania. Przyjdzie nam taż stawić czoła groźnym laserom (i tym niegroźnym też), ale jak wiadomo: każdy laser musi gdzieś mieć swoją wtyczkę. Jak już wspomniałem, poziomy nie są ze sobą jakkolwiek połączone i każdy stanowi odrębną niezależną lokację. W trakcie rozrywki znajdujemy czasem jakiś dziennik czy taśmę, ale trudno dostrzec jakiś głębszy sens w zapisanych tam słowach i można się nimi wcale nie przejmować (raz jednak odtwarzacz zawiera niezbędny do ukończenia poziomu kod!). Nie uległo zmianie sterowanie w grze. Nadal korzystamy z klawiatury i myszki, a do wykonania konkretnych akcji (wysunięcie szuflady, odkręcenie zaworu) trzeba wykonać odpowiedni gest mychą.Za muzykę odpowiada Fiński kompozytor Mikko Tarmia. Trzeba przyznać, że wspaniale buduje ona klimat mroźnej i strasznej bazy wśród śniegów. Jeśli chodzi o stronę wizualną to pozostała bez zmian. Nadal oglądamy świat z pierwszej perspektywy poprzez oczy Phillipa. Poruszamy się klimatycznymi korytarzami, przyświecając sobie małą latarką. Ekran często drży i rozmywa się ukazując nam krótkie wizje lub wspomnienia. Trzeba jednak przyznać, że grafika się już trochę zestarzała. Na dzień dzisiejszy prezentuje co najwyżej średni poziom. Obiekty są nieco zbyt kanciaste, a tekstury zbyt monotonne. Nie miało to jednak, żadnego ujemnego wpływu na zbudowanie mrocznej atmosfery.„Penumbra: Requiem” jest grą dość trudną. Co prawda dla bardzo doświadczonego gracza (przy dużej ilości szczęścia) przejście może zająć mniej niż trzy godziny, lecz dla większości będzie to zapewne zabawa na co najmniej 6-7 godzin, a jeśli się utkwi na jakimś etapie to nawet na kilka dni ;) Mimo tego, że kompletnie został odmieniony styl gry - z przygodowego na bardziej zręcznościowy to grało się bardzo przyjemnie. Tytuł ten może nie spodobać się aż tak jak poprzednie części, ale mimo to mogę go śmiało polecić każdemu fanowi serii. Do dobrych wieści należy też fakt, że Frictional Games rozpoczęło już pracę nad ich kolejną grą, tytuł jednak pozostaje nieznany.

Komentarze | czytaj więcej

Football Manager 09

Dodał: Waldemar "Waldas" Sidorowicz | 21-12-2008 13:57

Football Manger 09, którego prapoczątki należy upatrywać w znanej na całym świecie gry Championship Manager, jest niewątpliwie najlepszym menadżerem piłkarskim na rynku. Nowa odsłona, jak co roku miała spowodować, że miliony ludzi na całym świecie będzie prowadziło swoje ulubione zespoły na same szczyty. Gra na polskim rynku debiutowała z tygodniowym opóźnieniem ( t.j. 21 listopada 2008) Producentem gry jest firma Sports Interactive, a na polskim rynku dystrybucją tego produktu jest firma CD Projekt.Tryb 3D Niewątpliwie największą innowacją tej serii jest wprowadzenie trybu 3D, który umożliwia oglądania meczu z różnych perspektyw. Twórcy przekonują, że system ten powinien działać bez zarzutu, jednak osobiście mnie nie przekonuje z powodu bardzo długiego czasu ładowania. Gdy już zobaczymy przed swoimi oczami 22 piłkarzy na murawie zauważymy, że co jakiś czas teksturki na siebie najdą. Sam pomysł wydaje się być trafionym, jednak nie do końca dopracowanym, nie jest źle jednak tryb 3D mnie nie przekonał i powróciłem do klasyki w 2D, nie ma to jak skakać z zachwytu na widok kropeczek, które biegają po ekranie ;) Jestem osobą publicznąDokładnie, pełnienie funkcji menadżera, to nie tylko ustalanie taktyk na mecz, składu, organizowanie spotkań towarzyskich i wielu innych, jednak w nowym FM 09 został położony bardzo duży nacisk na kontakty z mediami. Od teraz nasze wypowiedzi przed i po meczowe mają wpływ, czy to na postawę naszych zawodników lub też naszą posadę. Wychodzenie z hukiem z konferencji prasowych nie należy do najlepszych posunięć, jednak dla osoby, dla której liczy się tylko i wyłącznie mecz może to być ciekawa opcja. Konferencje są szczególnie zabawne gdy gra się w gronie znajomych i można jeszcze dodać od siebie 3 grosze w postaci komentarza. Opcja ta bardzo przypadła mi do gustu. Jeżeli komuś nie podoba się ta opcja to zawsze może wysłać tam swojego asystenta, który załatwi wszystko szybko i sprawnie.Asystent - consigliereJest to osoba, bez której nie można funkcjonować, jest jak prawa ręka bez której kierowanie i zarządzanie drużyną byłoby bardzo utrudnione. To dzięki niemu nie musimy brać udziału w konferencjach prasowych, możemy poprosić go o zmotywowanie zawodników, sugestie odnośnie poszczególnych piłkarzy, jak również całą masę pobocznych rzeczy, bez których nie można by się objeść. Dobry asystent to połowa sukcesu i nie można do tej sprawy podchodzić obojętnie. Nasza posadaZostał zmieniony system zaufania zarządu, który o dziwo zbyt bardzo nam ufa ;) Nawet po serii porażek możemy być spokojni o swoją posadę. Pomimo nie spełnienia założeń przedsezonowych nadal mogłem się cieszyć z funkcji menadżera zespołu. Rynek transferowy jest ogromny liczy ponad 350 tys. piłkarzy i personelu z całego świata. Płace zostały urealnione chociaż czasami wygląda to komicznie, ponieważ negocjowanie kontraktów, który wartość wynosi 0 zł jest dość zabawna, gdy zawodnik odrzuca, coraz to nowe propozycje. W FM 09 nie pominięto płci pięknej, dzięki temu nawet kobiety mogą prowadzić własny zespół, za bardzo nie wgłębiałem się w tą opcję, jednak takowa występuj. WolnoTwórcy deklarowali, że wczytywanie gry znacznie przyspieszy, jednak prawda okazała się brutalna. Gra jest strasznie wolna, pasek postępu idzie przesuwa się w prawą stronę niczym ślimak, długie czekanie i robienie kilku rzeczy niezwiązanych z graniem jest absolutnie konieczne. Zaznaczenie nawet małej bazy danych nie usprawni tego zbytnio. Bardzo pomocny jest tryb weź urlop i wtedy wracamy po kilku minutach i gramy z następnym rywalem. Resztą spraw zajmuje się nasz asystent. Generalnie jest wolno i jest to straszny minus. Ładowanie się samego meczu również jest zdecydowanie za długie. PodsumowanieFM 09 zachwyca grywalnością, szczegółowością atrybutów przypisanych do każdego piłkarza, których jest całe mnóstwo, ogromna baza danych powoduje, że gra działa wolno, zdecydowanie za wolno. Świetny komentarz, który opisuje poczynienia naszych piłkarzy. Do tego cała otoczka związana z konferencjami przedmeczowymi, jak również aktywny w nich udział mogą spowodować, że gra jest już bliska ideału. Jednak człowiek ma to do siebie, że daną rzecz można rozwijać i rozwijać. FM 09 gwarantuje nowy tryb – 3D jednak jest on jeszcze w powijakach, aczkolwiek nie jest źle, dobrze to rokuje na przyszłość. Gra gwarantuje również alternatywę, decydujemy sami, albo pomaga nam asystent. Włączamy tryb 2D, 3D albo po prostu sam komentarz. Jednak mimo drobnych niedogodności i bugów gra prezentuje się solidnie i jest to produkt godny polecenia.

Komentarze | czytaj więcej

Mirror's Edge

Dodał: kędzier | 18-12-2008 21:25

Kiedy EA zaprezentowało pierwsze materiały z Mirror's Edge gracze z wypiekami na twarzy zaczęli przyglądać się rozwojowi gry. Połączenie idei parkour'u z grą FPP było nie dość, że innowacyjne, ale również miało wystawić najnowsze dziecko EA przed szereg masowo wychodzących gier tego typu. W chwili obecnej gra znajduję się już na rynku i z ręką na sercu można powiedzieć, że jest ona powiewem świeżego powietrza na utarte i skostniałe podejście do gier FPP. Ale zacznijmy może od początku...

Komentarze | czytaj więcej

Drakensang: The Dark Eye

Dodał: 0000000000 | 14-12-2008 23:38

Powstanie tej gry było dla mnie jednym z największych zaskoczeń w tym roku, bo ni z gruszki ni z pietruszki okazało się, że nasi zachodni sąsiedzi znani do tej pory głównie z przygodówek, robią klasyczne RPG, a na dodatek jest ona wzorowana na niezbyt popularnym u nas systemie Das Schwarze Auge, w każdym bądź razie niespodzianka była duża. Już po pierwszych informacjach o tej produkcji ostrzyłem sobie na nią zęby, ponieważ jedyna gra do jakiej można ją porównywać to Baldur's Gate (co zresztą twórcy sami podkreślają, nazywając swoją grę duchową kontynuacją tejże) i trzeba powiedzieć, że niewiele się pomyliłem. Drakensang to typowy rolplej w pełnym tego słowa znaczeniu.Witamy w AventuriiNasza wielka, epicka przygoda zaczyna od listu, który dostajemy od Ardo, starego przyjaciela. Prosi nas o przybycie do miasta Ferdok, z enigmatycznych wyjaśnień dowiadujemy się, że jest on wplątany w bliżej nieokreśloną sprawę, którą musimy mu pomóc wyjaśnić. Już na samym początku pojawiają się problemy, ponieważ do miasta nie są wpuszczani żadni ludzie i jak łatwo się domyśleć jest to tylko wierzchołek góry lodowej, którą w tym przypadku jest wielka intryga. Trzeba przyznać, że fabuła jest nader wszystko bardzo interesująca i naprawdę chce się grać dalej, żeby tylko zobaczyć co też takiego przygotowali dla nas scenarzyści w kolejnych etapach. Zabawy jest co niemiara i skończenie głównego wątku zajmuje około 40 godzin. Gra oczywiście nie mogłaby należeć do swojego gatunku gdyby nie całe mnóstwo zadań pobocznych, przedłużających dwukrotnie czas jaki przyjdzie nam spędzić w Aventurii. Jak utrzymują producenci całość jest rozpisana na około 1500 stronach scenariusza i naprawdę nie ma najmniejszego powodu żeby w to nie wierzyć.Trudno być bohateremNa początku gry, musimy stworzyć swoją postać. Do wyboru mamy 20 różnych archetypów przygotowanych przez twórców, każdy z nich ma ustalone atrybuty (odwaga, spryt, intuicja, charyzma, zręczność, zwinność, budowa oraz siła), wartości bazowe (zdrowie, energia astralna, wytrzymałość, odporność na magię) oraz atuty i ułomności (te zależą oczywiście od wybranej profesji). Nic nie stoi na przeszkodzie aby uruchomić tak zwany tryb ekspercki i samodzielnie wszystko poustawiać, jednak polecam to osobom, które już są obeznane z systemem The Dark Eye, albo tym którzy rozpoczynają swoją przygodę z grą po raz kolejny. Tak naprawdę nie ma to zbytniego wpływu na rozgrywkę, ponieważ wszystkie cechy będziemy mogli w grze podwyższać w miarę rozwoju naszego bohatera. Tutaj natomiast zastosowano bardzo ciekawe rozwiązanie, otóż przyglądając się karcie postaci dostrzeżemy ilość punktów przygody oraz doświadczenia, te pierwsze mówią nam ile zdobyliśmy ich od początku gry, drugie natomiast ile mamy w danej chwili do rozdysponowania, nie musimy czekać aż nasza postać „wskoczy” na kolejny poziom aby zwiększyć jej cechy. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie ponieważ pozwala nam na dostosowywanie się do bieżącej sytuacji i dodawania umiejętności zgodnie z naszymi aktualnymi potrzebami. Dla formalności dodam, iż możemy osiągnąć maksymalnie 16 level.Wesoła kompaniaOczywiście podróż nie będzie samotna, a bohater jak każdy inny potrzebuje przyjaciół, którzy pomogą mu w chwilach słabości. Do naszej dyspozycji dostajemy możliwość „dokoptowania” maksymalnie trzech towarzyszy. Naturalnym jest, żeby drużyna składała się z przedstawicieli różnych profesji, jak przystało na dobre RPG możemy mieć drużynę złożoną na przykład z samych wojowników jednak mija się to z celem, ponieważ nie będziemy mogli wykonać wszystkich zadań, dobry mag w tej grze jest na wagę złota, a i złodziejem pogardzić także nie można. Już po wykonaniu pierwszego zadania jakie przygotowali dla nas twórcy możemy dołączyć kompana. Trzeba tutaj dodać, że mamy pełną kontrolę nad naszymi towarzyszami i możemy zaglądać im do ekwipunku oraz podnosić ich umiejętności.Do boju!Bardzo dobrze jest rozwiązany system walki. Jest ona toczona w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą, co to oznacza? Otóż w każdym momencie, podczas starcia możemy zatrzymać rozgrywkę po to żeby wydać naszym postaciom nowe rozkazy, kazać zaatakować konkretnego przeciwnika i co najważniejsze rzucać czary, a tych w grze mamy całkiem sporo bo ponad 40. Potyczki są dynamiczne, ciekawe i zupełnie nie odczuwamy w ich czasie znużenia, za co należy się twórcom wielki plus.Na podbój świataKolejną zaletą gry są rozbudowane questy, wątek główny wciąga niczym grząskie bagna, a zadania poboczne są całkiem niezłe a przede wszystkim zróżnicowane, co oczywiście przekłada się na czynnik najważniejszy, czyli grywalność całej produkcji. Większość z nich polega oczywiście na wykonywaniu poleceń postaci niezależnych, także musimy mieć oczy i uszy szeroko otwarte, bo nawet wysłuchanie kłótni dwóch chłopów o drzewo rosnące na skraju ich włości może nam dostarczyć sporo frajdy, a także co chyba ważniejsze kilka jakże cennych punktów doświadczenia.Kraina mlekiem i miodem płynąca, czyli o oprawie słów kilkaGrafika w grze od razu przypadła mi do gustu, jest bardzo bajecznie i kolorowo, twórcom udało się bardzo dobrze oddać klimat świata, dokładnie tak sobie go wyobrażałem jeszcze przed premierą tego tytułu. Oprawa wizualna stoi na bardzo wysokim poziomie, jest to zasługa między innymi patcha, który znajduje się na płycie z polską wersją językową (podczas instalacji zostajemy zapytani czy chcemy go zainstalować), waży on bagatela cztery gigabajty i dodaje tekstury w wysokich rozdzielczościach. Chwała polskiemu dystrybutorowi firmie Techland, że nie musimy się w niego zaopatrywać we własnym zakresie.W tym momencie ujawnia się największa wada gry, a jest nią kamera. Co z tego, że możemy ją dowolnie regulować obracać oraz przybliżać/oddalać obraz skoro nie ma możliwości „przyczepienia” jej do pleców bohatera (a przynajmniej mimo poszukiwań ja takiej opcji nie znalazłem, jeżeli istnieje to jest jakoś zakamuflowana), co sprawia że ciągle musimy nią manewrować. Na początku gry fakt ten irytuje niemiłosiernie, z czasem możemy się do tego przyzwyczaić. Natomiast wędrówka po różnej maści jaskiniach/grotach jest prawdziwą mordęgą, czasami nawet ciężko zobaczyć drogę jaką możemy się poruszać.Oprawa dźwiękowa stoi na jak najbardziej przyzwoitym poziomie, co prawda muzyka nie porywa ale też nie przeszkadza w rozgrywce, po prostu taki kawał solidnie wykonanej roboty.Polskie napisy, angielskie dialogiJak już wcześniej wspominałem polskim dystrybutorem jest firma Techland, tłumacze wykonali naprawdę kawał solidnej pracy, bo gra jest niesamowicie rozbudowana, a dialogów jest tutaj całe mnóstwo. Spolszczeniu nie można absolutnie nic zarzucić. W pudełku znajdziemy płytę z grą, grubą i dobrze wydaną instrukcję oraz plakat (z jednej strony smok i logo Drakensang a z drugiej drzewko umiejętności specjalnych). Cena tytułu to 99 zł co jest standardem jak na produkcję tej klasy. Grę polecam z czystym sumieniem każdemu, kto ma ochotę na epicką przygodę w świecie fantasy.

Komentarze | czytaj więcej

Zaginiona Historia Tale Of A Hero

Dodał: GIEROmaniak.pl | 13-12-2008 17:06

Na grę czekałem już od dłuższego czasu, a konkretnie od momentu w którym dowiedziałem się, że ona powstaje. Dlaczego tak było? Prawdopodobnie dzięki poprzednim grom stworzonym przez studio Future Games, każdy miłośnik przygodówek na pewno kojarzy takie tytuły jak: Nibiru, czy też Black Mirror. Całkiem niedawno studio to opuściła także jeszcze jedna gra z tego gatunku, jednak zrzućmy na nią zasłonę milczenia, po prostu nie było to dzieło tak rewelacyjne jak poprzednicy, a jej nazwa popadła w niepamięć. Oczekiwania graczy, jak i moje do Zaginionej Historii były więc ogromne, czy produkt ten im sprosta? O tym już za chwilę...Świat potrzebuje bohateraNasze alter ego w grze poznajemy w dosyć dziwnej sytuacji, otóż bez żadnego wstępu, filmiku czy czegokolwiek podobnego, naszym oczom ukazuje się króciutka animacja, podczas której zostajemy spuszczeni na linie do jaskini. Oczywiście jak to w grach tego typu bywa, nie wszystko poszło zgodnie z planem i nie możemy wrócić tylko zbadać to miejsce. Tak zaczyna się pasjonująca podróż pełna przygód...Wcielamy się w postać Olafa, młodego człowieka, który swoje bohaterstwo wyssał z mlekiem matki. Jego ojciec był bardzo znaną postacią, ponieważ jako jeden z nielicznych rycerzy w całym królestwie walczył ze smokami, potworami i olbrzymami. Można łatwo się domyśleć że Ciebie, drogi graczu również czeka wielka kariera w tej dziedzinie :).Klasyczna przygodówkaZaginiona Historia jest klasyczną przygodówką typu point'n'click, co oczywiście oznacza wielką przygodę w starym dobrym stylu, znanym z wielu innych gier tego gatunku. Jak na klasyk przystało nie znajdziemy tutaj żadnych łamigłówek polegających na przestawianiu klocków, dopasowywaniu elementów do siebie czy też łączeniu kabelków/klocków/czegokolwiek. Dla niektórych osób może to być wada, ponieważ już w tej chwili przyjęło się, że tego typu atrakcje możemy znaleźć w prawie każdej przygodówce. Ja jednak uznaję to za wielki plus, w pewnym momencie myślałem już że takowa zagadka wystąpi, jednak nasz bohater wybrał rozwiązanie siłowe i po prostu zamiast ułożyć puzzle rozwalił cały mechanizm młotem (mówi że tatuś go nauczył takiego właśnie rozwiązywania spraw, swoją drogą jakże ciekawe musiał mieć dzieciństwo ;)).Ahoj przygodo!Na pudełku możemy przeczytać, że gra zawiera 4 długie rozdziały. Można zrozumieć że pojęcie długości jest jak najbardziej względne i każdy może je postrzegać na swój sposób, ale nazywanie w ten sposób rozgrywki na 10 godzin, bo właśnie mniej więcej w takim czasie udało się zażegnać niebezpieczeństwo zagrażające krainie, jest lekką przesadą ;). Mimo wszystko uważam, że nie był to czas stracony, bo gra wciąga tak niesamowicie, że cały świat zewnętrzny przestaje istnieć, nie liczy się nic tylko przygody naszego bohatera. Zwłaszcza, że gra się wyśmienicie, zagadki są logiczne i przemyślane, a duża dawka humoru, czyni z tej gry pozycję na wskroś wyjątkową i genialną. Tak naprawdę uważam, że jest ona jedną z lepszych tego typu jakie powstały w całej historii gatunku. Pewnie wiele osób się nie zgodzi z tym zdaniem, ale ja będę go bronił tak jak tylko będę potrafił.Genialna oprawaW grze ujrzymy ponad sto statycznych lokacji 2D oraz trójwymiarowe postaci poruszające się po nich. Grafika oczarowuje już od pierwszego momentu, naprawdę warto kupić tą pozycję tylko ze względu na oprawę. Podczas naszej wędrówki odwiedzimy jaskinię potwora, wodny świat a także lodowe pustkowie (no tak nie do końca niezamieszkane, no ale prawie). Przyjdzie nam także ujrzeć sielskie, wiejskie krajobrazy. Każdy z tych obszarów zachowuje swój własny klimat, przy tym są one bardzo zróżnicowane i naprawdę powodują, że chce się grać dalej i dowiedzieć się jaką ucztę dla oka przygotowali dla nas programiści w kolejnych etapach.Osobny akapit należy się także muzyce, ponieważ jest ona genialna. Ani razu nie miałem wrażenia, że motywy muzyczne się powtarzają co jest niewątpliwie dużym osiągnięciem. Oprawa dźwiękowa jest tak dobra, że nieraz i nie dwa zdarzyło mi się podkręcić głośniki tylko po to żeby wsłuchać się w melodię z nich płynącą. Suma SumarumPolski dystrybutor gry, firma City Interactive przygotowała spolszczenie kinowe, stoi ono na bardzo wysokim poziomie, w grze nie uświadczymy żadnych literówek, ani niezrozumiałych dialogów. Cenę ustalono na 50zł bez jednego grosza. Czy warto? Oczywiście że tak, chyba nawet mogę pokusić się o stwierdzenie, że produkcja ta może zainteresować graczy, którzy do tej pory nie mieli styczności z przygodówkami, fani i tak już ją mają :).

Komentarze | czytaj więcej

Aggression Starcie Mocarstw

Dodał: Jacek "Garrett" Dzido | 12-12-2008 19:30

Wiek XX kojarzony będzie już zawsze z największymi konfliktami zbrojnymi w dziejach świata. Dwie wojny światowe zupełnie odmieniły międzynarodową sytuację polityczną. Dziś możemy spróbować własnych sił na wirtualnej arenie międzynarodowej jako jedna ze stron konfliktu i zapisać karty historii od nowa. Wszystko dzięki nowej grze od Lesta Studio (twórcy m.in. „9 Kompanii” i „World war I: Battlefields”), wydanej w Polsce przez City Interactive.„Aggression” jest strategią czasu rzeczywistego, w której gracz może przejąć rolę przywódcy jednego z czterech mocarstw europejskich: Rosji, Wielkiej Brytanii, Francji lub Niemiec. Gra umożliwia rozegranie kampanii w przedziale czasowym 1910-1950, co obejmuje obie wojny światowe. Zasięg swoich działań musimy jednak niestety ograniczyć do Europy (a przecież to stanowczo za mało).RozgrywkaW grze występują dwa rodzaje mapy: strategiczna i taktyczna. Przez większość czasu będziemy oglądać tą pierwszą. Pokazuje nam ona widok na cały kontynent pozwalając na rozbudowę miast, produkcję i przemieszczanie wojsk, zarządzanie badaniami naukowymi, podobnie jak w grach z serii „Total War”. Możemy również rekrutować postacie historyczne które wspomogą nas w zarządzaniu krajem. Należą do nich generałowie, szpiedzy, naukowcy i nawet artyści. Ciekawym rozwiązaniem jest dodanie do gry elementów RPG. Dzięki temu każdej z postaci można z czasem dodawać kolejne umiejętności i uzdolnienia (np. kradzież technologii, represje etc.). Będą one bardzo pomocne w potyczkach wojskowych, zdobywaniem zaufania wśród potencjalnych sojuszników lub wykrywaniu spisku w mieście i walka z opozycją. Sterowanie w grze może przysporzyć na początku trochę trudności i nawet po kilku godzinach gry niektóre rozwiązania na mapie strategicznej są nieco niewygodne. Za minus trzeba też dodać fakt, że przy zmianie prędkości gry (np. przyśpieszenie rozgrywki) pojawiają się często nawet kilkusekundowe „zacięcia”.W mapie taktycznej będziemy przeprowadzać już same bitwy, jeżeli do nich dojdzie. Potyczka będzie się wtedy rozgrywać na jednej z 92 zróżnicowanych sceneriuszy, w widoku klasycznego RTS-a. Do dyspozycji oddano nam całkiem spory arsenał z epoki. W grze ujrzymy ponad 150 różnych jednostek bojowych, w tym kawalerię, piechotę, wozy opancerzone, czołgi, artylerię i lotnictwo.Największą zaleta gry jest oczywiście możliwość zmiany biegu historii. Czy jako Wielka Brytania sprzymierzymy się z Niemcami i opanujemy Europę, czy też wprowadzimy komunizm we Francji, tylko zależy od nas. Zwycięstwo w grze można osiągnąć poprzez zajęcie wszystkich miast na mapie, czyli tym samym budując własne imperium, lub poprzez wynalezienie bomby nuklearnej (co kończy wojnę światową i rozpoczyna „zimna wojnę”, ale jest to tym samym koniec gry). Oprócz naszego celu głównego (dominacja!) pojawiają nam się dość często zadania poboczne np. ludność miasta domaga się lotniska lub sąsiedni kraj objęty klęską głodu prosi o pomoc. Na ich wykonanie mamy określoną ilość czasu i nagrodę lub karę za niewykonanie.Strona Audio-WizualnaGraficznie gra prezentuje się bardzo dobrze. Podczas ostrzału artylerii wyrywane są drzewa a budynki niszczone są na małe elementy, których lot wylicza dopracowany silnik fizyczny. Dziesiątki jednostek poruszają się całkiem swobodnie po mapie (np. żołnierz przeskakujący przez wóz z sianem) a niektóre potyczki jak atak wrogiej kawalerii na gniazdo karabinów maszynowych prezentują się całkiem wiarygodnie ;) Gorzej prezentuje się mapa strategiczna, niektóre tekstury są zbyt rozmyte, ale przynajmniej jest ona w miarę przejrzysta. Jeśli chodzi o dźwięk to odgłosy pola walki zostały wiernie oddane, a głosy postaci są wypowiadane w języku nacji, którą przyszło nam wybrać. Co do muzyki… to twórcy nie postarali się zanadto. Motyw muzyczny bardzo szybko się nudzi, co przyśpiesza znudzenie się samą grą.PodsumowanieGra „Aggression” jest pozycją ciekawą, jako że niewiele gier daje nam możliwość wzięcia udziału w I wojnie światowej, jednak bardzo szybko się nudzi. Nie jest to też gra dla osób nie gustujących w strategiach. Mogę ja polecić tylko zagorzałym fanom serii „Total War” i „Europa Universalis” z zaznaczeniem że przed chwila wymienione pozycje stoją przynajmniej o jedno oczko wyżej w rankingu.

Komentarze | czytaj więcej

Great Battles of Rome

Dodał: Wojciech "Aquamann" Lambert | 11-12-2008 10:48

Świat wyglądałby dziś inaczej, gdyby w przeszłości wojny punickie wygrała Kartagina. Rzym byłby wtedy zaledwie maleńkim prowincjonalnym miasteczkiem na krańcach wielkiego afrykańskiego imperium śródziemnomorskiego. Ale to, jak świat dziś wygląda, zawdzięczamy właśnie nie Kartagińczykom, ale tym rewelacyjnym Rzymianom i ich osiągnięciom socjalnym, kulturowym i technicznym, z których korzystamy do dziś. Rzymianie dali podwaliny swoimi osiągnięciami z zakresu m. in.: sieci kanalizacyjnych, urządzeń sanitarnych, podstaw medycyny, szkolnictwa, infrastruktury, administracji i finansów oraz prawa. Ale jedna rzecz szczególnie mocno i nierozerwalnie wiąże się z Imperium Rzymskim – wojna! I temu aspektowi historycznemu poświęcona jest gra „Great Battles of Rome”. Twórcy ze Slitherine Software zaprosili na pokład historyków z renomowanego kanału telewizyjnego „The History Channel”. Dzięki tej współpracy miał wyjść na rynek produkt, w którym prezentowane wydarzenia byłby autentyczne, bo potwierdzone wypowiedziami znanych profesorów oraz długim 50-minutowym materiałem filmowym z archiwów „The History Channel”, ukazujący przebieg każdej bitwy. I miało być tak pięknie, lecz niestety Slitherine tym tytułem pociągnął wraz ze sobą historyków z „The History Channel” na dno, a ich renoma i fakty historyczne okazały się jedynym kołem ratunkowym dla tej gry.„Great Battles of Rome” rozpoczyna się interesującym intro, które przedstawia graczom chwałę, potęgę i zwycięstwa Imperium Rzymskiego. Gra rozpoczyna się skromnym tutorialem, który przybliża graczowi interfejs gry oraz sposób prowadzenia rozgrywki. Na początku na mapce orientacyjnej rozmieszczamy figurki symbolizujące konkretny rodzaj piechoty czy kawalerii. Te należy ustawić możliwe jak najkorzystniej pod względem taktycznym. Oddziały rozmieszczamy na wydzielonym przez cienkie białe linie polu, co raczej trochę ogranicza możliwości taktyczne gracza. Gdy ukończone zostało rozmieszczanie oddziałów należy wydać wszystkim oddziałom początkowe rozkazy. Jednostki mogą atakować, czekać, postarać się zajść przeciwnika z flanki, lub też po prostu stać. Dodatkowo można też zdecydować o zachowaniu jednostek, czy mają zachowywać się ofensywnie, czy też mają przyjąć postawę obronną.Gdy faza przygotowawcza jest już za nami, gra przeniesie się na trójwymiarową mapę taktyczną, na której nasze oddziały stoczą bitwę z ówczesnymi wrogami Rzymian… Kartagińczykami, Celtami, Macedończykami itp. . Można teraz sobie siedzieć i patrzeć na rezultat podjętych przez nas strategicznych decyzji i ewentualnie wydawać kolejne rozkazy, lecz jedynie wtedy gdy legat dowodzący bitwą ma wystarczająco dużo punktów dowodzenia (którą to opcję w wersji na PC da się wyłączyć). Jednakże taktyków gra „Great Battles of Rome” na pewno nie zaspokoi, gdyż AI przeciwnika nie jest wysokie, a większość bitew składa się po prostu z druzgoczącej szarży legionistów oraz wyrzynania niedobitków przy pomocy kawalerii (no bo w końcu gramy tytułowym zwycięskim Rzymem). W początkowych bitwach można było wydać rozkazy i uruchomić tryb taktyczny, następnie spokojnie wstać od klawiatury, pójść, zaparzyć sobie kawę i zrobić coś do przegryzienia. Gdy powróci się przed ekran monitora z pewnością powita nas informacja o zwycięstwie. Jeśli akurat przerwa na kawę jest niemożliwa, zawsze można zwiększyć tempo rozgrywki, by mieć to już za sobą. Szczerze to tutoriale z Rome: Total War były bardziej wymagając. Do trudniejszych bitew można tutaj zaliczyć te, w których było mało czasu na pokonanie wroga.Po bitwie nadchodzi czas na leczenie, zbrojenie i trening nowych umiejętności. Tych jest szczególnie dużo. Dzielą się one na umiejętności specjalne i pasywne: defensywne i ofensywne. W tym momencie można zwerbować kolejne oddziały do swojej armii. Po każdej zwycięskiej bitwie odblokowują się nowe umiejętności i jednostki, których jest 20 rodzajów: od prostej źle uzbrojonej milicji przez oszczepników, aż po sławne legiony i ciężką kawalerię.Trzeba przyznać, iż grafika w „Great Battles of Rome” świeżością nie pachnie. Pole bitwy to zazwyczaj smutna, smętna równina ożywiona zaledwie paroma drzewami i kilkoma głazami. Są tam na szczęście od czasu do czasu pojawiające się przeszkody wodne, mosty, lasy itd. Generalnie gdy dochodziło do walki wręcz wolałem zamykać oczy. Animacja maszerujących i walczących oddziałów pozostawia wiele do życzenia. Szarże słoniów bojowych czy kawalerii nie wyglądają zbyt efektownie, w momencie gdy ich atak stopuje pierwszy szereg piechoty, a żołnierze nawet w zwarciu biegną dalej w miejscu napierając na wroga i waląc mieczem w kierunku nieistniejącego przeciwnika. Fizyka ruchu jednostek wymaga niestety dopracowania. Ciekawostką w tej grze jest to, że komendy wydawane są przez dowódców po łacinie, które ładnie współbrzmią z dobrze nagraną, batalistyczną muzyką. Wskazać należy również na brak możliwości gry w sieci, co w dzisiejszych czasach jest zdecydowanym minusem, który mocno bodzie w przyjemność płynącą z gry, jak i w ilość czasu spędzonego przed kompem.Spodziewaliście się kolejnego tytułu typu „Rome: Total War”? Nie, nie dziś, może w następne święta Mikołaje z Slitherine spełnią wasze oczekiwania. Gra z powodu przestarzałej grafiki oraz nietrudnych bitew nudzi się bardzo szybko. Jedynym radosnym akcentem są ciekawe lekcje historii wykładane przez twórców „The History Channel”. Gra zalecana przede wszystkim dla maturzystów zdających historię, studentów historii oraz wszelkich miłośników wojskowości. Na pewno uda się zaskoczyć egzaminatorów i przyjaciół wiedzą o przebiegu bitwy, dajmy na to, pod Zamą. Uważam, że to nie koncepcja gry zawiodła, bo pomysł na grę historyczną był ciekawy, zważywszy na to jak wielką popularnością cieszą się gry z Imperium Rzymskim w roli głównej. Ostatnie decydujące starcie przegrali tutaj producenci i programiści z manipułu „Slitherine” na polu realizacyjnym. Cześć ich pamięci!

Komentarze | czytaj więcej

Need for Speed: Undercover

Dodał: Waldemar "Waldas" Sidorowicz | 01-12-2008 23:31

Jak co roku przed świętami bożonarodzeniowymi (dla niewtajemniczonych okres świąteczny zaczyna się już pod koniec listopada) na półki sklepowe trafiła nowa odsłona kultowej gry Need for Speed, tym razem o dźwięcznym przydomku Undercover. Polska premiera tej gry miała miejsce 21 listopada. Budżet reklamowy dla gry jest jak worek bez dna, o samej grze można było dowiedzieć się już podczas sierpniowych targów Games Convention 2008, w Polsce gra zasłynęła błyskotliwą kampanią, w której należy wybrać Miss Need for Speed, standardowo należy do tego dodać reklamy w mediach i o premierze gry wiedzą już wszyscy ;)Producentem jak i dystrybutorem Need for Speed Undercover jest firma Electronic Arts. Liczba zmian i unowocześnień, która miała sprawić, że NFS będzie zapierał dech w piersiach nie tylko wśród pasjonatów okazała się nie lada wyzwaniem, jednak rzeczywistość potrafi zweryfikować plany producentów i sprowadzić ich na ziemię, jeżeli jesteście ciekawi co nowego kryje nowa odsłona NFS, to zapraszam do zapoznania się z treścią recenzji.FabułaW przeciwieństwie do Need for Speed ProStreet, nowa odsłona miała mieć mocno rozbudowaną fabułę, za którą byli odpowiedzialni reżyserzy i scenarzyści z Hoollywood. Nasz bohater jest tajnym agentem, którego zadaniem jest infiltracja przestępczego środowiska. Jednak żeby złapać grubą rybę najpierw będziemy musieli udowodnić, że jesteśmy godni powierzonego nam zadania, dlatego też czeka nas całe mnóstwo nielegalnych wyścigów. Naszym kontaktem będzie Maggie Q, która wcieliła się w postać agentki federalnej Chase Linh. Aktorka dość znana wystarczy przypomnieć jej najważniejsze role z takich filmów, jak Mission Impossible III czy Szklana Pułapka 4.0. Podczas rozgrywki będą towarzyszyć nam krótkie filmiki, które sprawiają, że rozgrywka jest o wiele bardziej ciekawsza. O wiele przyjemniej niż w poprzednim NFSie. GrywalnośćW grze zdobywamy punkty doświadczenia, które pozwalają nam brać udział w coraz trudniejszych wyścigach. Na miejsce wyścigu przenosimy się jednym kliknięciem, korzystając z mapy. Miasto Tri-City Bay nie kryje przed nami żadnych sekretów, już na samym początku możemy przemierzać jego ulice wzdłuż i wszerz, jak każda metropolia tak posiada swoje przedmieścia, które również będziemy mogli dogłębnie spenetrować swoim lśniącym cackiem. Jednak czegoś brakuje, miasto jest przecież ogromne, jednak brakuje w nim życia, ruch uliczny jest mniejszy niż w niedzielne popołudnie. Przemierzanie miasta nie sprawia znaczącej frajdy zmienia się jedynie otoczenie, może przesadzam ale nie poczułem zbytnio przyjemności z bezkresnego poruszania się po mieście. Sytuacja taka ma miejsce, ponieważ wyścigi są ogrodzone, nie ma możliwości skorzystania za skrótów, jedziemy jak po sznurku.Co do policji i jej ingerencji, to trzeba powiedzieć, że można ją zgubić w dosyć prosty sposób, a jeżeli ktoś zbyt długo się męczył, to na mapie miejsca, które gwarantują nietykalność. Korzystając z nich możemy zgubić niepożądany ogon. W wersji na Xbox 360 którą miałem przyjemność testować, niestety nie miałem możliwości wyboru poziomu trudności, gra na jednym poziomie nudzi się dość szybko, zwłaszcza jeżeli nasze umiejętności są o wiele większe od trybu, który został zaproponowany. Heroic Driving Engine to właśnie ten silnik został zastosowany w grze, dzięki czemu samochód trzyma się drogi niczym pociąg torów, jazda jest łatwa i przyjemna nie powinna sprawić najmniejszych kłopotów nawet osobą, które po raz pierwszy zasiądą przed grą Need for Speed.Nowy TrybBitwa na autostradzie jest zdecydowanie czymś przełomowym, wymijanie samochodów na ruchliwej autostradzie, będzie od nas wymagało nie lada refleksu i zręczności. Bierni użytkownicy wyścigu podejmują spontaniczne decyzje i zmieniają pas ruchu, który nam w znacznym stopniu utrudnia możliwość pokonania przeciwnika, żeby go pokonać należy odjechać na ponad 300 metrów. Efektowne kraksy i sytuacja w której się znajdujemy trzyma w napięciu i wgniata maksymalnie w fotel, gorzej z kolizjami, ponieważ przy ogromnych prędkościach nawet najmniejsze uderzenia w samochody obok, powinny kończyć się tragicznie. GrafikaZdecydowanie najmocniejsza strona całej gry, po raz kolejny mamy możliwość zobaczenia przepięknych 55 licencjonowanych aut, jak choćby: Mercedes CL55, Audi R8, Porsche 911 GT2 i Nissan 370Z. Ten ostatni wóz debiutuje właśnie w grze Need for Speed Undercover. Cienie, które padają z samochodów przykuwają oko, szczególnie ładnie wygląda ten efekt w momencie kiedy słońce wstaje, bądź kryje się za widnokręgiem, ten widok mógłbym oglądać nieprzerwanie. Co, tu dużo mówić, graficznie Need For Speed trzyma poziom.DźwiękiRyk silnika, prawdziwa rozkosz. Udźwiękowienie stoi na bardzo wysokim poziomie i nie można nic temu zarzucić. W momencie gdy jesteśmy ścigani przez policję w radiu można usłyszeć ich głosy. Ścieżka dźwiękowa jest również niczego sobie. Całość prezentuje się nadzwyczaj okazale. MultiplayerW grze sieciowej mamy możliwość skorzystania z 3 trybów, z których najciekawszym jest zabawa w policjantów i złodziei, kolejnymi są sprint i tor. PodsumowanieNeed for Speed Undercover jest typową zręcznościówką, w której samochód można porównać do czołgu, model zniszczeń występuje, aczkolwiek można powiedzieć, że w wersji kosmetycznej. Wprowadzenie nowego trybu bitwa na autostradzie powoduje, że gra nabiera niezwykłych rumieńców, tylko ile można ścigać się w jednym trybie ;) Dźwięk, grafika i licencjonowane samochody najsilniejsze punkty spod znaku NFS. Są integralną częścią każdej nowo wydanej serii i tak samo dzieje się tym razem. Warto na sam koniec wspomnieć o tuningu, w którym możemy stworzyć prawdziwe arcydzieło, liczba kombinacji jest dość spora i na pewno każdy znajdzie takie możliwości przeróbki, tak aby stworzyć swój wymarzony samochód. Nowy Need for Speed jako gra jak najbardziej mnie przekonał, mimo kilku niedoróbek i niedociągnięć gra wypada całkiem przyzwoicie.

Komentarze | czytaj więcej

The Royal Marines Commando

Dodał: 0000000000 | 30-11-2008 18:01

Firma City Interactive, znana jest z produkcji gier, które mieszczą się w szeroko zakrojonym określeniu „budżetówki”, czyli za stosunkowo niewielkie pieniądze otrzymujemy produkty, które nie zachwycają nas oprawą audiowizualną (chociaż i tutaj mamy chwalebne wyjątki), ale za to możemy je nabyć w kiosku i nie obciążając zbytnio naszego portfela bezstresowo oddać się rozgrywce jako „odpoczynkowi” między innymi, wielkimi tytułami. Jedną z takich produkcji jest The Royal Marines Commando.Wojna nigdy się nie zmienia...W zamierzchłej przeszłości, a dokładnie w roku 1941 wojna zbiera ogromne żniwa. Strony walczą o dominację nad starym kontynentem i jak to podczas każdego wielkiego konfliktu nie tylko starcia na polach bitewnych decydują o powodzeniu lub nie kolejnych kampanii. Akcje dywersyjne, wykradanie dokumentów, czy złamanie odpowiednich kodów mogą przeważyć szalę na jedną bądź drugą stronę. Właśnie w takim momencie wkraczamy do gry, wcielamy się w brytyjskiego komandosa z elitarnej jednostki Królewskiej Piechoty Morskiej, który ma za zadanie wykraść plany budowy jednostki mogącej zmienić całkowity bieg wydarzeń, a mowa tu o nowym modelu legendarnej niemieckiej łodzi podwodnej U-Boot. Oczywiście w tym celu musimy przedrzeć się przez linie wroga i uderzyć w samo serce jego ogromnego imperium. Trzeba przyznać, że mimo oklepanej dosyć tematyki zapowiada się bardzo ciekawie i mamy nadzieję na wciągającą i długą rozgrywkę, ponieważ historia ta mogłaby mieć wiele rozgałęzień i ataków pobocznych. Niestety tak nie jest, fabuła jest liniowa i ciągnie nas jak po sznurku od jednego zadania do drugiego, co prawdopodobnie miało uprościć grę i uczynić z niej odprężającego shootera, to założenie zostało spełnione niemal idealnie.Narzędzia zagładyTworząc grę producenci zadbali aby była dosyć wiernie umiejscowiona w realiach historycznych i trzeba przyznać, że udało się to znakomicie, naprawdę czujemy klimat wojny i nieustające napięcie towarzyszące rozgrywce. Jedną z najważniejszych rzeczy, dzięki której udało się to osiągnąć jest uzbrojenie, tak więc do dyspozycji mamy 14 różnorakiego typu śmiercionośnej broni, zaczynając od Lugera poprzez Tommy Guna a na Panzerfauście kończąc. W tej kwestii na nudę narzekać nie można, każda z tych „zabaweczek” niejako wymusza na nas zastosowanie mniej lub bardziej wyrafinowanej taktyki.Słynny Jupiter EXJak już zdążyliśmy się przyzwyczaić w grach firmowanych logiem City Interactive, stosowany jest silnik Jupiter, nie inaczej jest w przypadku tej pozycji. Niestety w tej chwili patrząc na inne, nowe pozycje z gatunku nie można powiedzieć o nim ani jednego dobrego słowa. Nawet po ustawieniu wszystkich opcji grafiki na maksymalne, gra nie zachwyca widokami. Wszystko jest niesamowicie kanciaste i sprawia wrażenie jakby gra była sprzed kilku lat i nie ratują tego nawet nie najgorsze modele postaci czy bardzo ładny ogień, ponieważ nie są to rzeczy, na które zwracamy największą uwagę. Gra ma także spore niedoróbki AI, bo ciężko nie wywołać ironicznego uśmieszku na twarzy gdy przesuwamy naszego kompana (tak! Gracz nie jest sam) zupełnie jak jakiś element otoczenia i nasz przyjaciel przy tym nie zachowuje nawet pozorów ruchu. Do tego schematyczne zachowania naszych wrogów, którzy strzelają zza różnych zasłon bądź „zza winkla”, wszystko da się przewidzieć i gra staje się po pewnym czasie po prostu nudna. Niczego złego natomiast nie można powiedzieć o oprawie dźwiękowej, jest dobrze dopasowana i pozwala naprawdę wczuć się w klimat wojennych działań.PodsumowanieGra sama w sobie nie jest zła, co prawda szybko się nudzi, a oprawa wizualna nie stoi na najwyższym poziomie, a na pewno nie jest to, to do czego przyzwyczaili nas inni producenci, ale ma w sobie to „coś” co powoduje, że chce się grać dalej, sprawiając jednak, że gdy dostaniemy w swoje ręce jakąś lepszą pozycję zapomnimy o The Royal Marines Commando bez większego żalu.Koszt gry to dwadzieścia złotych bez jednego grosza, co jest ceną adekwatną do jej jakości i wydaje mi się, że gdy nie mamy akurat żadnej innej strzelanki pod ręką może sprawić nam chwilę dobrej rozrywki. Oczywiście produkt jet spolszczony kinowo, do jakości polskiej wersji nie mam żadnych poważnych zastrzeżeń.

Komentarze | czytaj więcej

Tension

Dodał: 0000000000 | 20-11-2008 22:04

Gra o której będzie tu mowa jest określana przez wydawcę jako mroczny psychodeliczny thriller, w tych słowach jest wiele prawdy, bo klimat miażdży i przygniata do fotela, ale do prawdziwych klasyków gatunku jeszcze dużo brakuje. Bo tak naprawdę momentów, w których może nas ogarnąć wszechobecna panika i strach jest bardzo niewiele, lub też nie ma ich wcale, zależy to wyłącznie od naszych oczekiwań w stosunku do słowa „thriller”. 11 sióstr i 10 braci,ich związek jest tabu.Cała akcja gry toczy się w tajemniczym świecie zwanym Niebytem, jest to ni mniej ni więcej eteralna przestrzeń złożona z kolejnych lokacji, których jest kilkanaście oraz magicznej sieci łączącej je w jedną całość. Zamieszkuje go 11 sióstr i 10 braci, którzy niejako są ich strażnikami i pilnują by gracz się zbytnio nie spoufalał z kobietami.Poznając tajemnice tego świata,łamiesz zasady.Cała mechanika gry opiera się na barwach, to właśnie one są podstawowym surowcem potrzebnym do wszelkich działań. Gracz podczas podróży po krainie zbiera kolory, następnie napełnia nimi swoje serca rozmieszczone w całym ciele, biegnący czas sprawia iż są one zamieniane w naerwę, którą z kolei możemy zbierać do pojemników i używać do naszych celów. Tych w grze będzie całkiem sporo: zaczynając od nabarwiania drzew, walki, a na względach sióstr skończywszy. Aby użyć kolorów, kreślimy nimi magiczne znaki, zwane grafemami, których mamy dostępnych 21 i jak możemy się domyślić każdy z nich powoduje inną reakcję otaczającego nas świata, jakby tego było mało niezależnie od tego im więcej barwy użyjemy do nakreślenia znaku tym więcej zdołamy osiągnąć i moc zaklęcia się zwiększy. To wszystko sprawia, że na początku gry czujemy się niesamowicie zagubieni w gąszczu nowych informacji, ale tak naprawdę jest to bardzo intuicyjny system i już po pierwszej godzinie poświęconej grze wiemy jak się nim sprawnie posługiwać, a dalsze przygody stają się tylko i wyłącznie przyjemnością.Próbując się z niego wydostać,walczysz o przetrwanieNaszym głównym celem jest zabieganie o względy sióstr, uważając przy tym aby nie narazić się braciom, przynajmniej na początku gry, ponieważ walka z nimi do najłatwiejszych nie należy. Każdą z kobiet musimy przekonać niejako do zaakceptowania własnej osoby a osiągamy to poprzez nabarwianie odpowiednimi grafemami, przelewając siostrom kolory sprawiamy, że są one nam coraz bardziej przychylne, umożliwiają przejście do dalszych etapów gry oraz... rozbierają się. Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo, każda z nich ma swoje wyjątkowe barwy, dwie które ją zabijają i dwie które są jej przyjazne. Wolność jest tabuZakończeń dostępnych w grze, według twórców jest aż 24 i ciężko przejść grę kolejny raz w identyczny sposób, ponieważ barwy i ich rozmieszczenie jest generowane losowo, a do tego decyzje podejmowane przez gracza mają ogromny wpływ na cały świat gry.Muzyka, która porusza zmysłyGrafika w grze nie jest rewelacyjna i nie ma co jej porównywać do najnowszych produkcji z gatunku FPS, jednak bardzo dobrze buduje klimat sprawiając przy tym iż rozgrywka staje się dostępna dla posiadaczy trochę starszych komputerów. Najważniejszy jest fakt, że siostry prezentują się bardzo okazale, a obcowanie z nimi to czysta przyjemność dla oka :). Oprawa dźwiękowa stoi na najwyższym poziomie, naprawdę ma się ochotę podkręcić głośniki, tylko po to aby wsłuchać się w finezyjne nuty przygotowane przez twórców gry. Gra, której nie zapomniszJest to produkcja ze wszech miar świetna i doskonała, naprawdę nie można znaleźć żadnego punktu zaczepienia, jeżeli wpadniecie w świat Niebytu nie ma dla Was żadnego ratunku. Można tą grę pokochać lub znienawidzić, ale pewne jest, że nie można obok niej przejść obojętnie.Dotknąć ideałuGra została w pełni spolszczona, naszemu dystrybutorowi firmie Techland należą się ogromne brawa za odwagę, bo gra jest bardzo niszowa i prawdopodobnie nie trafi do większej ilości graczy. Dialogi nagrane w naszym rodzimym języku są po prostu genialne! Poruszają wszystkie zmysły, a biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z wszechobecną poezją, poczucie to jest jeszcze zwielokrotnione. Nie da się tego opisać prostymi słowami, trzeba po prostu usłyszeć. Dziwny i dezorientujący większość graczy może pozostawać fakt, iż na pudełku nie ma informacji o spolszczeniu, czyżby dystrybutor zapomniał o takiej oczywistości? Kolejnym plusem i to ogromnym jest dodanie ścieżki dźwiękowej w postaci osobnej płyty CD, w pudełku znalazły się również poradnik do gry oraz... tomik poezji. Gra kosztuje jedynie 60 złotych bez dziesięciu groszy, tak bogate wydanie sprawia że za tą cenę grzechem byłoby jej nie kupić.

Komentarze | czytaj więcej

<< poprzednie 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 następne >>
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 5.94 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x