Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

LISTA RECENZJI

Motorm4x Offroad Extreme

Dodał: 0000000000 | 24-10-2008 21:05

Gdy otrzymałem kopię tej gry do recenzji, od razu pomyślałem, że będą to kolejne, zwyczajne wyścigi, jakich mnóstwo znajdziemy na półkach sklepowych, bądź też w kioskach. Wiele się nie pomyliłem, ale o tym już za chwilę...Tryby rozgrywkiSą aż dwa lub jak kto woli - tylko dwa. W trybie kariery, jak łatwo możemy się domyślić, będziemy wykonywali zadania narzucone przez grę. Są one raczej standardowe i zamykają się w schemacie „warsztat – stacja benzynowa – wyścig”. Po kolejnych wygranych wyścigach otrzymujemy pewien zapas gotówki, którą możemy wydać na modyfikacje naszego samochodu. Trzeba przyznać, mamy do wyboru sporą ich ilość, zaczynając od zmiany koloru lakieru, poprzez akcesoria, a na nadwoziu kończąc. Niestety wizyta w garażu i „podrasowanie” naszego auta mają niewielki wpływ na samą rozgrywkę, samochód jak był, tak wciąż pozostaje raczej niewygodny w kierowaniu. Drugim trybem jest „szybki wyścig” - tutaj wybieramy samochód (na początku do wyboru mamy dwa, kolejne odblokowujemy podczas rozgrywki „fabularnej”) oraz trasę i możemy ruszać.TechnikaliaOd strony graficznej gra prezentuje się okazale... na statycznych screenach. Niestety w rzeczywistości oprawa wizualna okazuje się być – jak na nasze czasy – po prostu marna. Może wyglądałoby to nawet bardzo ładnie jeszcze dwa, trzy lata temu, ale już nie w epoce ultraszybkich procesorów i kart graficznych. Do wyboru mamy trzy rodzaje tras: górskie szczyty, północne koło podbiegunowe oraz piaszczyste pustkowia, z tym, że różnice w prowadzeniu pojazdu po prostej asfaltowej drodze i po śniegu są niewielkie... albo po prostu to ja jestem taki nieczuły ;) Nasz samochód pozwala zmieniać w trakcie jazdy rodzaj napędu (na dwa lub cztery koła), a także blokować dyferencjały przedni oraz/lub tylny. Wpływa to na grę w stopniu minimalnym, ale widać autorzy wychodzą z założenia, że więcej nam do szczęścia nie trzeba. Generalnie chodzi o to, że podjeżdżając pod wzniesienie o kącie nachylenia bliskim 90 stopniom m u s i m y „coś” zrobić, inaczej dalej samochód nawet się nie ruszy. Czasami miałem też wrażenie, że nasza terenówka reaguje z opóźnieniem w stosunku do wciskanych klawiszy - jak bardzo może być to denerwujące i jak wiele radości z czasu spędzonego przed komputerem może odebrać, domyśl się, drogi czytelniku, sam...Osobny akapit trzeba poświęcić oprawie muzycznej gry, ponieważ jest ona rewelacyjna, ostre rockowe nuty i dobry wokal... tak, tak, nie pogrywa nam „jakaś tam” muzyczka, w tle usłyszymy prawdziwe piosenki realnie istniejących zespołów. Stanowi to niewątpliwie największą zaletę omawianej produkcji.GrywalnośćMam zdecydowanie mieszane uczucia, co do oceny tej produkcji. Z jednej strony brakuje jej tego „czegoś”, co sprawiłoby, że gra przykuwa do monitora i trzyma niczym tonowy magnes, z drugiej zaś nie odrzuca tak jak większość wydawanych na naszym rynku budżetówek. Można sobie pograć w wolnej chwili i bez problemu się odstresować, oczywiście jeśli nie przeszkadza nam fakt możliwości odbywania niewyobrażalnych rajdów po kamieniach dwa razy większych niż nasza terenówka (warto zaznaczyć, że samochód zachowuje się na trasie lepiej niż niejeden czołg bojowy ;)).PodsumowanieSpolszczenie gry, jakie zafundowała nam firma City Interactive jest jak najbardziej poprawne, właściwie nie można się do niczego przyczepić, wszystkie teksty są zrozumiałe, także od strony technicznej nie ma nic do zarzucenia. Cena, czyli 20 złotych bez jednego grosza, jest właśnie taka, jaką można by wydać na Motorm4xa, gdyby tylko nie te parę „baboli” i niedoróbek. Fanom wyścigów terenowych i tak grę polecam, jednak wszyscy inni powinni zaopatrzyć się w dużo lepsze (chociaż sporo starsze) produkcje w tej samej, bądź też niewiele wyższej cenie.

Komentarze | czytaj więcej

Soldier Of Fortune II

Dodał: dziku292 | 19-10-2008 17:05

Soldier Of Fortune to przedstawiciel linii gier FPP, który ukazał się w 2000 roku. Już po premierze został lekko mówiąc nie doceniony. Zarzutami była przede wszystkim zbyt duża brutalność jak na tego typu grę, a wszystko to za sprawą silnika Ghoul, który powodował, żę ciała oponentów mają o wiele więcej punktów, w które możemy strzelić. Co za tym idzie powodujemy obrażenia, które zależnie od tego punktu np. strzał w głowę powoduje naturalnie szybką i krwawą śmierć naszego adwersarza. Lecz przejdźmy do tematu recenzji. Tak oto po 2 latach od premiery pierwszej części nadszedł czas na Soldier Of Fortune II. Tutaj także wcielimy się w najemnika imieniem John Mullins, pracuje on dla Shop'u i wykonuje powierzone mu zadania. Brał udział w wielu niebezpiecznych misjach. Lecz to było kiedyś! Obecnie Mullins zajmuje się szkoleniem młodszych kolegów. Ale temu panu nie należy się jeszcze emerytura, świat go jeszcze potrzebuje. Będziemy musieli powstrzymać grupę terrorystyczną, która przejęła w swe rączki bardzo groźnego wirusa. Może kilka słów o rozgrywce, a jest o czym mówić.Otóż nasz bohater jak już napisałem jest najemnikiem i potrafi kucać, czołgać się, oraz skakać. Są to podstawowe czynności w tego typu grach, więc na początku spokojnie odpuściłem sobie misję treningową i od razu wziąłem się za kampanię jednoosobowa. Po chwili grania zakumałem o co chodziło wszystkim „fachowcom” którzy mówili że pierwsza część była brutalna. Totalna rzeźnia.Oczywiście dla starych wyjadaczach nie zrobi to jakiegoś piorunującego wrażenia, ale dla zwykłego Kowalskiego który gra w gry kiedy nie ma żony, czyli rzadko będzie to coś. W zależności gdzie się trafi, adwersarz zachowuje się inaczej po trafieniu w nogę kuleje i chowa się za osłonę natomiast po trafieniu w rękę nieraz zdarzyło się, że upuszczał broń i uciekał w popłochu. Super efekt.Odczuć można natomiast ciągłość akcji, cały czas coś się dzieje i nie można narzekać na nudę. Czasami natkniemy się na misję typu skradanka, ale to czasami i w dodatku stanowi to dobry przerywnik od ciągłego plucia ołowiem.W moim odczuciu troszeczkę niewyważona została sprawa dotycząca poziomu trudności odniosłem wrażenie że do poziomu medium gra jest za łatwa, ale wzwyż to chyba kategoria dla super kozaków albo może po prostu jestem za słaby. Lecz oprócz gry jednoosobowej jest także multiplayer, który w moim odczuciu totalnie wymiata. Oprócz takich trybów jak Capture The Flag, DeathMatch i ich drużynowych odpowiedników są także dwa całkiem nowe.Pierwszy to Assassin, którego chyba praktycznie na serwerach nie ma, więc może pominę go. Drugi to Arsenal który najbardziej mi zaimponował. Rozgrywka jest w miarę prosta. Dostajesz losowo wygenerowaną broń i musisz zabić nią przeciwnika, jeżeli uda ci się ta sztuka 6 razy dostajesz premię i następuje następna kolejka, czyli kolejne losowanie broni i tak w kółko. Moim zdaniem pomysł „very good”.Słów kilka o grafice i dźwięku Ta w grze prezentuje się tylko ładnie. Wiadomo jest lepiej niż w jedynce, lecz można było wycisnąć jednak chyba coś więcej gra śmiga na znanym z Quake-a 3 silniku graficznym. Chociaż do samych lokacji przyczepić się nie można naprawdę wyglądają jakby toczyła się tam wojna mury są brudne widać działalność terrorystów. Modele pukawek jakimi będziemy mieli okazję postrzelać są naprawdę estetycznie zrobione. Jednak w tej grze to nie grafika ma przemawiać tylko rozgrywka o której wyżej.Dźwięk wypadł nieźle i nie mam się do czego podczepić. Odgłosy wystrzeliwanej amunicji brzmią dobrze i realistycznie. Głosy postaci są także dobrane odpowiednio lecz najlepiej chyba autorom wyszły odgłosy umierających, swoją drogą ciekaw jestem jak oni nagrali takie dźwięki.Podsumowując Soldier Of Fortune II to naprawdę dobra gra, tytuł z szybką akcją, dobrym singlem i jeszcze lepszym multi. Jest to na pewno dobry odstresowywacz po nieudanym dniu w pracy lub szkole. Na przykładzie tej gry można pokazać, że nie liczy się tylko i wyłącznie opakowanie (grafika), lecz wnętrze (rozgrywka).

Komentarze | czytaj więcej

FIFA 09

Dodał: Waldemar "Waldas" Sidorowicz | 18-10-2008 13:40

Po ostatnich meczach reprezentacji Polski, wygrany mecz 2:1 z Czechami i przegrany 1:2 ze Słowacją, można powiedzieć, że z naszymi południowymi sąsiadami prowadzimy politykę zrównoważoną. Jednak dla osób, które chciałaby zmienić losy tych meczów firma Electronic Arts przygotowała nową odsłonę gry Fifa 09. Gry tej nie trzeba nikomu przedstawiać, ponieważ jest to marka, która jest rozpoznawana przez większą cześć naszego globu, a już każdy fan piłki nożnej musiał o niej słyszeć.Najważniejsze zmiany, które zostały wprowadzone w tej wersji to niewątpliwie sterowanie grą za pomocą myszki. Jest to epokowe wydarzenie, krok odważny ale i konieczny, ponieważ to właśnie mysz jest podstawowym elementem, z którego korzystają użytkownicy komputerów stacjonarnych. Czy ciężko jest się przyzwyczaić? Wiele osób będzie zapewne niezadowolonych ze zmiany sterowania, ale odwrotu już niestety nie będzie. Wystarczy trochę cierpliwości i chęci, żeby strzelić swoją pierwszą bramkę w inauguracyjnym meczu. Dzięki temu mamy możliwość kontrolowania całej sytuacji na boisku. Za pomocą ruchów myszki wskazujemy gdzie ma polecieć futbolówka i z jaką siłą. Jednak to nie wszystko, za pomocą zrobienia myszką koła, wykonujemy zwrot i to jeszcze jaki, 90 stopniowe akrobacje naszego piłkarza powodują, że gra staje się bardzo realistyczna. Drybling i inne piłkarskie sztuczki cieszą oko. Jednym słowem mechanika gry na bardzo duży plus.GrafikaPiłkarze wyglądają lepiej niż w poprzedniej wersji, można bez problemu rozpoznać światowe gwiazdy.Rysy twarzy np. Rooney zostały wykonane z iście mistrzowską precyzją. Jednak nie wszyscy piłkarze zostali tak pieczołowicie odwzorowani. Mowa tutaj o piłkarzach mniej znanych, chociaż wiele do życzenia pozostawia wygląd etatowych reprezentantów Polski. Jak wcielimy się w trenera najlepszych europejskich zespołów to mecz będzie wyglądał, jak ten w telewizorze. FIFA 09 ma stosunkowo małe wymagania sprzętowe, jak na grę z tego roku, GeForce 6600 bez większych problemów udźwignie tą grę, dlatego po raz kolejny będziemy zmuszeni do oglądania „papierowych” tekstur na trybunach, które są po prostu brzydkie. Przy różnych ujęciach kamery niedoskonałości widowni na tle pięknej zielonej murawy i rewelacyjnym wyglądzie piłkarzy dają dziwny kontrast i powodują lekki niedosyt. Kolejną sprawą jest, że znacznie został poprawiony wygląd stadionów w stosunku do poprzedniej wersji. On-lineDzięki trybowi Adidas Live Sezon co tydzień możemy aktualizować składy drużyn. Wystarczy połączenie z internetem i zasobny budżet, ponieważ za tą przyjemność jesteśmy zmuszeni płacić, a im więcej wybierzemy lig, w których składy mają być aktualizowane na bieżąco, to tym więcej zapłacimy. Jednak jest jeden plusik - dzięki hojności firmy EA skład jednej ligi będzie aktualizowany absolutnie za darmo. Dodatkowo będąc on-line można uczestniczyć w Ligach Interaktywnych EA SPORTS, pozwalających dołączyć do jednego z 61 turniejów.RealizmTrzeba przyznać, że upadki piłkarzy, rzuty wolne, czy choćby zderzenia pomiędzy piłkarzami zostały bardzo poprawione. Tą sytuację najbardziej odzwierciedla przykład gdy, drobnej postury napastnik wpada na 2 metrowego kolosa, jego upadek na murawę jest bardzo bolesny... Jednak pozostaje małe „ale”, postać bramkarza, który zachowuje się dość podejrzanie. Jego niepewne interwencje nie raz będą powodowały frustrację, większość bramek które udaje się nam zdobyć na powtórce zostałyby zakwalifikowane jako kompromitujące naszego golkipera. Ważny jest jednak fakt, że tylko u bramkarza widać poważne braki w myśleniu, reszta drużyny zachowuje się o wiele lepiej, zawodnicy przewidują co chcemy zrobić i ustawiają się na odpowiednich pozycjach, gra skrzydłami, czy wychodzenia napastnika na pozycję świadczą o sporych zmianach, oczywiście na korzyść.W trybie menedżerskim została dodana opcja organizowania sparingów w trakcie okresu przygotowawczego oraz tworzenia własnych formacji. Jednak większych zmian nie ma co szukać, nie zmieniło się zbyt wiele w stosunku do FIFY 08, to samo można powiedzieć o trybie „zostań gwiazdą”. Dodatkowo mamy możliwość wystartowania w turniejach, w których to każdy gracz może wziąć udział w jednym z 61 turniejów, z których aż 42 to zawody licencjonowane. Istnieje też opcja tworzenia własnych zmagań o określonych zasadach. Komplet licencji FIFA 09 oferuje 500 autentycznych drużyn z 30 lig. Wszystkie zespoły mają prawdziwe składy, stroje itd.Podsumowanie:FIFA 09 PC -można powiedzieć, że jest to zupełnie nowa gra, sterowanie za pomocą myszki sprawi, że będziemy panem i władcą na boisku, pełna kontrola naszych zawodników, siła podań, sterowanie drużyną wprawi nas czasami w osłupienie. Znaczne poprawienie realizmu, zderzenia pomiędzy piłkarzami, upadki, piękne bramki i kompromitacje bramkarza na pewno nie raz wywołają u nas okrzyki euforii, a innym razem rozpaczy. Jednak mimo drobnych niedociągnięć FIFA 09 jest produktem, który można śmiało polecić.

Komentarze | czytaj więcej

LittleBigPlanet

Dodał: Łukasz "JoHnyW" Wolski | 16-10-2008 17:33

Kto jeszcze nie słyszał o LittleBigPlanet powinien szybko nadrobić zaległości. Jest to bowiem gra, która w najgorszym wypadku będzie mieć miliony fanów. Jednak z mojego punktu widzenia, gra ta ma znacznie lepszą przyszłość, dzięki patentom, jakie zastosowano zawiesi poprzeczkę o wiele wyżej, co podniesie jakość przyszłych gier. Sony twierdzi, że gra ta na nowo zdefiniuje elektroniczną rozrywkę i stanie się początkiem ewolucji w branży. Są to dość mocne słowa. Moim zdaniem będzie to nieco inaczej, ale obietnica ta stała się dosyć wiarygodna, gdy po raz pierwszy ujrzałem LBP na własne oczy. Bez wątpienia dzieło Media Molecue zjednoczy wiele pokoleń tym, co oferuje. Mimo, że gra wydaje się prosta, to wcale nie tak łatwo opisać, co w niej tak naprawdę robimy poza chodzeniem, skakaniem i machaniem rękami (przytrzymanie R2 pozwala nam na dowolne ruszanie prawa ręką postaci za pomocą prawego analoga, to samo się tyczy L2 i lewej gałki analogowej). Ruch naszym kontrolerem powoduje ruch głową postaci (zastosowanie „sześciu osi” –sixaxis) zaś strzałki odpowiadają za minę naszego małego-dużego bohatera. Działa to na tej zasadzie, że po naciśnięciu strzałki w górę na twarzy postaci pojawia się mały uśmiech, gdy wciśniemy tą samą strzałkę poszerza się. Każda ze strzałek wyraża jakąś emocję w 3-stopniowej skali. Kwadrat otwiera nam podręczne menu, w którym podczas gry możemy wybrać jakąś naklejkę (może być nią zdjęcie zrobione za pomocą kamery PS Eye/ Eye Toy) i przykleić na dowolny element otoczenia lub postać. Możemy także przyklejać trójwymiarowe ozdoby na przykład liście. Dodane elementy 2d dostosowują się do powierzchni i wyglądają naprawdę bardzo realistycznie.Pierwsze chwile z LBP to jak beztroska zabawa klockami Lego, kto miał z nimi styczność w dzieciństwie będzie wiedział, co mam na myśli. Wyobraźcie sobie, że już samo menu wygląda jak gra. Nasz sackboy lub sackgirl (workowy chłopak, bądź dziewczyna) znajduje się w pokoju startowym. Jeśli drugi (i każdy następny) gracz włączy pada, to momentalnie nowa postać, oddana w jego ręce pojawia się w tymże pokoju. Po naszym menu startowym możemy swobodnie wędrować, skakać, dostosowywać naszą postać czy też obklejać menu nalepkami i innymi odblokowanymi elementami otoczenia. Sam pokój jest swego rodzaju krążącą po orbicie stacją „POD”. W owym pomieszczeniu znajduje się duży dual shock, do którego nasza postać może podejść i z jego pomocą wybrać jedną z planet, na którą chcemy się wybrać. Konkretniej wybieramy jedną z trzech podzielonych zgodnie z koncepcją, Play, Create, Share (Graj, Twórz, Dziel się). Pierwsza z nich do złudzenia przypomina matkę Ziemię i nazwana jest LittleBigPlanet tutaj wybieramy gotowe plansze przeznaczone do grania (zarówno te oficjalne jak i zrobione przez graczy). Następna to księżyc, który służy za wielki plac budowy w tym miejscu możemy stworzyć od podstaw własne mapy lub przerobić gotowy szablon. Ostatnia z nich służy wymianie danych i ogólnie znajdziemy tam różne informacje. Jednak opuszczenie „POD” wcale nie musi być takie łatwe i szybkie. Swoją postać można dopieszczać godzinami. Istnieje niewiarygodna liczba możliwości. Wątpię by powstały podobne lub identyczne postacie. Wytrwały gracz może stworzyć postać przypominającą bohatera z jakiejś innej gry. Mimo, iż przedmioty podzielono na różne kategorie to nieraz ciężko znaleźć pożądanej przez nas w danej chwili rzeczy. Z pomocną dłonią przychodzi opcja, „Hearted Items”, która pozwala włożyć w jedno miejsce wszystkie ulubione przedmioty. Autorzy obiecują, że w grze pojawi się funkcja „lip sync”, która będzie synchronizować ruch ust sackboya do wypowiadanych przez gracza kwestii (przez headset). Ufam, że to nie jest pusta obietnica i będzie wyglądało to elegancko. Na pewno poprawi grywalność chociaż nie wniesie do rozrywki niczego poza łatwiejszym wtopieniem się w przedstawiony świat i odrobiną śmiechu.Przejdźmy teraz do sedna rozrywki. Gra na screenach może wyglądać jak dopracowana wersja klasycznej platformówki 2D. Jest to tak zwane 2,5D, czyli zarówno postacie jak i elementy otoczenia są w pełni trójwymiarowe. Akcje oglądamy z boku a tłem są dwuwymiarowe bitmapy. I tutaj mamy potencjalne zagrożenie dla tej pozycji, wielu niezdających sobie z geniuszu tej gry graczy po prostu odrzuci ją patrząc na same screeny. Jeśli chodzi o mapy przygotowane dla nas przez twórców gry to jest ich około pięćdziesięciu prezentują wysoki poziom, chociaż część z nich jest zdecydowanie za krótka. Sądzę, niedobór oryginalnych map zniweluje możliwość tworzenia własnych. Możemy być pewni, że sieć zaleją beznadziejne mapy. Ranking szybko pozwoli wyłapać te najlepsze. Gotowe mapy przygotowane przez designerów z Media Molecue można przejść w pojedynkę, ale w niektóre miejsca wkroczymy tylko z pomocą innego gracza. Najlepiej grać online lub z kolegą/koleżanką na kanapie (co moim zdaniem gwarantuje lepsze przeżycia i nie musimy martwić się wydolnością naszego Internetu). W bazowych mapach znajdziemy wiele łamigłówek, elementów zręcznościowych oraz tryb „wyścigu”. Wyścig jest czymś w rodzaju minigierki. Początkowo napieramy na bramkę startu i lecimy przed siebie unikając przeszkód. Zgodnie z zasadą, kto szybszy ten lepszy. Ten tryb przypadł mi do gustu i przypuszczam, że nieraz z nim będziemy mieć do czynienia. Zapewne niejeden z Was chciałby już sprawdzić możliwości tak hucznie zapowiadanego edytora poziomów. Ostrzegam już na przyszłość, zanim zasiądziecie do edytora, będziecie zmuszeni przejść parę gotowych plansz. I bardzo dobrze, ponieważ bardzo trudno stworzyć coś konkretnego nie zapoznając się ze skomplikowaną mechaniką gry.Z każdą ukończoną planszą dostajemy nowe narzędzia do „zabudowy” pustego księżyca. Gdy już odblokujemy edytor (po przejściu 3 poziomów) to każdorazowo, gdy chcemy użyć czegoś nowego, gra proponuje nam krótki samouczek odnośnie danego narzędzia w zamian za to dostajemy masę przedmiotów związanych z wybraną funkcją. Jest to bardzo dobra opcja, bo nie lądujemy od razu na głębokiej wodzie tylko z czasem poznajemy nowe możliwości. Jeżeli drogi czytelniku myślisz, że w parę minut skombinujesz ciekawy poziom to jesteś w ogromnym błędzie. W trybie tworzenia mapy możemy się poruszać biegając i skacząc jak podczas gry (pomaga to szybko przetestować fragment mapy) lub latając (bardzo przydatne, gdy chcemy się szybko przemieścić). Tu warto przypomnieć, że nie wykreujemy żadnej abstrakcji fizycznej. Jeżeli gracz ma wizje, np. latających butelek, to bardzo się zdziwi gdy je ustawi, a zaraz po wyłączeniu trybu edycji one po prostu spadną. Podczas edycji wybieramy narzędzie i lewym analogiem poruszamy nim tworząc różne obiekty. Najbardziej przydatnym jest wskaźnik, którym możemy zaznaczyć jakiś przedmiot, obrócić go, zmienić rozmiar a nawet przykleić do innego przytrzymując „X”. Tworzenie nowych obiektów przypomina rysowanie. Do dyspozycji mamy wiele kształtów, narzędzi i materiałów, które możemy dowolnie obrabiać. W wyniku możemy otrzymać bardzo ciekawy przedmiot. Jeżeli otrzymana kombinacja nas nie satysfakcjonuje to jednym przyciskiem możemy go szybko zmienić.Gra oferuje wiele gotowych mechanizmów takich jak: platformy, pułapki, pojazdy (wszystkie możemy również stworzyć własnoręcznie). Każdy obiekt posiada własną pozwalającą się zmienić charakterystykę, Np. moc, stopień elastyczności, kąt nachylenia i inne. Gracz może sobie zbudować wymarzoną machinę. Wystarczy odpowiedni kawał jakiegoś materiału (drewno, metal, antymateria zależy od Ciebie) kable, zapalnik, silnik, najważniejszy jest pomysł. Dodatkowo nasz twór możemy ozdobić zdjęciem. Ja stworzyłem pojazd, który był z drewna a koła (a właściwie opony) miał z gumy, jednym ruchem zmieniłem je na szkło i zachowywał się zupełnie inaczej. Przeżycia niezapomniane, w szczególności dla takich osób jak ja, które zawsze lubią mieć wpływ na grę. Każdy element, który zapiszemy jako obiekt będzie mógł zostać wykorzystany przez innych, ale jeśli tego sobie nie życzymy to używamy opcji „copyright” i nikt go nie wykorzysta w swojej mapie. Szybka piłka, bardzo poważne podejście do tematu, które mnie cieszy. Tutaj wypadałoby dodać, że już w becie gry, w którą przyszło mi grać ktoś już skonstruował niezidentyfikowany obiekt latający (UFO). Jak sami widzicie możliwości ogranicza jedynie wyobraźnia, pomysłowość, umiejętności konstruktorskie i samozaparcie gracza. Zapomniałbym o jeszcze jednym ograniczeniu, zapomnijcie o siedmiomilowych mapach. Z boku ekranu mamy podziałkę obrazującą stopień zapełnienia mapy. Jeszcze nie zdarzyło się tak, żeby brakowało mi miejsca, bo plansze są spore, tak czy inaczej jest to wada gry. W początkowych etapach tworzenia nikt nie będzie narzekał na brak miejsca. Kamerze zdarza się ulokować na nie tym graczu, co trzeba i może to trochę przeszkadzać, ale można do niej przywyknąć. Wspominałem już o tym, że miałem przyjemność grać w bete, która niestety potrafiła się zaciąć do tego stopnia, że trzeba było resetować konsole. Nie wyobrażam sobie takich sytuacji w końcowym produkcie, a jeżeli one wystąpią to bardzo zniechęcą do gry, czego Wam i sobie nie życzę.Zastanawia, Was pewnie jak autorzy gry mają zamiar poradzić sobie z użyciem treści niecenzuralnych w mapach? Twórcy gry liczą tu na to, że każdy gracz zastanowi się dwa razy nim wkleiło, czego nie powinien. Ja sam widzę innego rozwiązania, które by skutkowało i nie zmniejszyło możliwości edytora. Zawsze będzie można zaraportować takie wybryki do odpowiedniego działu a wtedy autor będzie się musiał pożegnać ze swoją wulgarną mapą. Kolejny problem to wykorzystywanie we własnych projektach materiałów chronionych prawem autorskim. Co by było gdyby na tle jakiejś mapy pojawił się oficjalny art. np. z nowego projektu Microsoftu? O ile przypuszczam, że nie będzie tutaj większych problemów to jednak może znaleźć się ktoś, kto będzie chciał upomnieć się o swoje. Twórcy na pewno zdają sobie z tego sprawę tylko, dlatego przecież usunęli możliwość wstawiania własnych ścieżek dźwiękowych. Mogło to przyczynić się nawet do nieświadomego rozsyłania treści chronionych prawem autorskim. Firma oszczędziła kłopotu sobie i graczom i w zamian za to mamy wiele gotowych dźwięków z możliwością edycji.Powodów do zakupu LittleBigPlanet jest wiele. Żadna inna gra nie zaoferuje wam tylu radosnych chwil, co właśnie ta. Warto też dodać, że Sony poparło niepewny finansowo projekt, który niekoniecznie przyniesie im zysk. W grę może grać każdy. Jest jedyna w swoim rodzaju i przenosi „staroszkolne” doznania na next-gen. Za to należą się jej twórcą wyrazy uznania, oby powstawało więcej takich oryginalnych projektów. LBP jest czymś więcej niż kolejnym tytułem, w który warto zagrać to mała rewolucja w wielkim świecie gier.

Komentarze | czytaj więcej

Supreme Commander

Dodał: GIEROmaniak.pl | 15-10-2008 21:10

Supreme Commander jest grą z gatunku RTS wydaną przez studio „Gas Powered Games”, znane głównie ze świetnej gry Dungeon Siege i jej kontynuacji. Nad grą pracował sam Chris Taylor, jedna z bardziej istotnych i wpływowych osób w świecie rozrywki komputerowej oraz twórca Total Annihilation – uznawanej obok Command&Conquer i KKND za jedna z najlepszych gier strategicznych z końca lat dziewięćdziesiątych. Dzięki temu Supreme Commander już na długo przed premierą obrósł w mity i nadzieje fanów. Co więcej twórcom udało się wywiązać z większości obietnic dotyczącej tego tytułu.FabułaAkcja rozpoczyna się w dwudziestym dziewiątym wieku, na długo po wynalezieniu przez ludzkość techniki teleportacji. Zaowocowało to powstawaniem kolonii na odległych planetach. Niestety jak to zwykle bywa, nic co dobre nie może trwać wiecznie. Sielankę przerwał eksperymant doktora Gustafa Brackmanna. Jego wynalazek – cybernetyczny mózg pozwolił na powstanie całkiem nowej rasy. Zbuntowała się ona ziemskiej tyranii, stworzyła własne kolonie, okrzyknęła się mianem Cybran i wszczęła zbrojną walkę ze swoimi stwórcami. Wkrótce wybuchła wielka wojna zwana nieskończoną…W grze przyjdzie nam kierować poczynaniami trzech, zróżnicowanych nacji. Pierwszą z nich są ziemianie (UEF), druga to Cybranie, trzecia zaś stanowi Aeon. Tą ostatnią stanowi grupa fanatyków zdecydowanych podążać za swym kodeksem („Droga”) oraz rozwijać technologię po pewnej wymarłej rasie kosmitów. Każda z ras dysponuje kilkudziesięcioma rodzajami jednostek zróżnicowanych wyglądem i właściwościami bojowymi tak jednak aby wszystkie strony konfliktu były jak najbardziej zbalansowane.EkonomiaW Supreme Commander występują dwa rodzaje surowców: „Mass” i „Energy”. W odróżnieniu do większości strategii, budowa budynków nie jest wydatkiem jednorazowym. Każda struktura zużywa pewną ilość „Mass” lub „Energy” do działania. Dlatego musimy dbać aby współczynniki wydobycia były możliwie wyższe od zużycia. Dysponujemy również magazynami do gromadzenia surowców, które możemy rozbudowywać (tak, tak „prądu” – energii też to dotyczy). Dodatkowo łączenie budynków zwiększa przepływ materiałów, wystawiając jednak ciasno zbudowaną bazę na łatwy cel dla przeciwnika. Aby ułatwić zarządzanie możemy powołać jednostkę „Base Commander”. Będzie ona zarządzała wcześniej zaplanowanymi budowami oraz naprawą bazy po odpartym ataku.Najważniejszą jednostką jest „Armored Command Unit”. Służy ona zarówno do zbudowania bazy jak i dowodzenia jednostkami. Jest wykorzystywana przez wszystkie nacje jednak z innymi możliwościami do jej rozbudowy. WalkaJest to główny trzon gry. Przyjdzie nam stoczyć prawdziwie epickie walki na lądzie, wodzie i w powietrzu z setkami jednostek w roli głównej. Atak bazy przeciwnika oddziałem kilkunastu czołgów kończy się zwykle masakrą – naszą. Każdy oddział powinien być możliwie jak najbardziej zróżnicowany – boty bojowe, opancerzone czołgi, obrona przeciwlotnicza i artyleria, oczywiście w jak największej ilości. Kiedy pozostawimy kolumnę czołgów samą sobie odkryjemy, że w kilka chwil przemieniła się ona w dymiący zestaw kraterów po wrogim bombardowaniu z powietrza. W czasie wykonywania kolejnych zadań w misji odkrywamy coraz to nowe obszary mapy, a te są wręcz przeolbrzymie. Średnio stanowią one odpowiednik 400 kilometrów kwadratowych, a największa grubo ponad 6000 km.kw. Aby ogarnąć całe pole bitwy w grze dodano płynny zoom do mapy. Jednostki wtedy są prezentowane przez ikonki odpowiadające kształtem i kolorem odpowiednim konstrukcjom. Wielkości map są samą w sobie zapowiadaną przez twórców rewolucją w dziedzinie gier RTS. Niestety pozostałych elementów już nie można nazwać takim mianem.Oprawa audio-wizualnaGraficznie jak na strategie gra wygląda całkiem schludnie. Mapy są ładne i przejrzyste. Jednak nie tłumaczy to całkiem sporych wymagań sprzętowych. Z bliska widać wiele niedopracowań np. czołgi przejeżdżające (czyt. przenikające jak duchy) przez drzewa w lesie albo nieco kańciaste obiekty. Dobrze za to jest oddana fizyka wystrzału pocisków i trafień w cel. Jednostkom zdarza się „pudłować” jeśli są w czasie ruchu. Całkiem miłym rozwiązaniem jest możliwość wykorzystania do czterech monitorów jednocześnie co powinno wystarczyć każdemu maniakowi strategii do orientacji na polu bitwy. Udźwiękowienie prezentuje się dobrze ale bez żadnych rewelacji. Grze brakuje motywu muzycznego, który by wpadał w ucho po pierwszym uruchomieniu i pozostawał w głowie na długo po jej ukończeniu.PodsumowanieZ zapowiadanej rewolucji w dziedzinie RTS powstał całkiem ciekawy lecz nie do końca rewolucyjny tytuł. Po krótkim przyzwyczajeniu się do interfejsu grało się całkiem przyjemnie. Gra jednak jest za mało taktyczna. Jedynym słusznym i skutecznym sposobem na pokonanie przeciwnika jest wybudowanie większej ilości jednostek niż on sam posiada i zniszczenie jego najważniejszych budowli. Z tego powodu nie polecam gry bardzo wyrafinowanym strategom. Gra może się dla nich wydać nudnawa, bo jak już wspomniałem nie trzeba stosować zbyt skomplikowanych zabiegów taktycznych. Z drugiej strony jeśli nigdy nie spotkałeś się z grą typu RTS to proponuję zacząć od czegoś mniej obszernego. Od czegoś w stylu „Age of Empires” lub Command&Conquer” ;)

Komentarze | czytaj więcej

Civilization IV: Complete Edition

Dodał: GIEROmaniak.pl | 14-10-2008 18:21

W 1991 światło dzienne ujrzała gra Civilization, w tamtych czasach był to całkowity przełom pod każdym względem. Świetna grafika, mnóstwo zabawy i przede wszystkim niesamowita grywalność.

Komentarze | czytaj więcej

Elder Scrolls 4 - Oblivion

Dodał: GIEROmaniak.pl | 08-10-2008 22:52

Gra Oblivion została wyprodukowana przez studio Bethesda Softworks, znane między innymi właśnie z serii cRPG Elder Scrolls. Każda poprzednia część wyznaczała grom fabularnym nowy poziom jakości i rozgrywki. Jak można się było spodziewać, także i ta część została bardzo ciepło przyjęta przez graczy, okrzyknięto ją nawet jedną z najlepszych gier cRPG ostatnich lat.W pakiecie „Game of the Year” dostajemy pełną wersję gry Oblivion, płytę z dwoma świetnie opracowanymi i płatnymi dodatkami oraz płytę ze spolszczeniem („kinowym”, tzn. bez mówionych dialogów) i pięcioma dokładnymi poradnikami w PDF. Pudełko zawiera również kolorową mapę królestwa z plakatem na drugiej stronie (nie ma jednak ona zaznaczonych żadnych lokacji poza miastami co sprawia, że nie ma ona żadnego zastosowania w samej grze). Cena wynosi ok. 125 zł, co jak na dwuletnią grę może wydawać się całkiem sporym wydatkiem, jednak zawartość jaką dostajemy powinna w pełni usatysfakcjonować gracza.FabułaGłówny wątek rozgrywa się w prowincji Cyrodiil, nad którą wisi niemal nieuchronna zagłada. W całym kraju zaczęły otwierać się piekielne wrota Oblivionu, wpuszczając do świata ludzi niezliczone legiony demonów. Przywrócenie ładu nie będzie proste. Czekają na nas dziesiątki (a nawet setki) walk, łącznie z obroną oblężonych miast i atakowaniem piekielnych cytadel. Przygodę zaczynamy jako skazaniec więzienny, któremu los się trochę uśmiechnął i ma za zadanie wypełnić ostatnią wolę cesarza… Oprócz głównego wątku czekają nas dziesiątki godzin zadań pobocznych. Podobnie jak w Morrowindzie (poprzedniej części The Elder Scrolls) możemy się przyłączać do różnych gildii (dodano gildię zabójców) i osiągać w nich kolejne poziomy wtajemniczenia. Same misje zostały jeszcze bardziej urozmaicone. Możemy np. wejść do koszmaru maga, który za dużo eksperymentował z amuletami lub przeprowadzić śledztwo na dworze w sprawie zaginionego obrazu.RozgrywkaSwoja postać możemy dowolnie dostosować do swoich upodobań: płeć, rasę, wiek, wygląd (kolor i szczegółowy kształt elementów twarzy) wybieramy na początku gry. Dodatkowo dla wygody w poruszaniu się po ogromnym królestwie dano nam do dyspozycji konie oraz możliwość szybkiego odwiedzenia lokacji w których się już było (wystarczy kliknąć w lokację na mapie). Kolejnym usprawnieniem jest lepszy dziennik z misjami i możliwością śledzenia zadania na mapie (koniec z błądzeniem w kółko po lesie).Grafika i muzykaJest to z pewnością jedna z najmocniejszych stron Obliviona. Mimo tego, że od premiery minęły ponad dwa lata, gra wizualnie nadal prezentuje się dobrze. Silnik w pełni wykorzystuje DirectX 9.0 tworząc piękne efekty graficzne czego doświadczymy np. chodząc po jaskiniach oświetlonych pochodnią, przedzierając się przez gęste lasy, patrząc w górach na roztaczające się przed nami krajobrazy czy też oglądając romantyczne zachody słońca… (sic!) Animacja postaci jest płynna, a mimika twarzy dopasowana do dialogów. Za fizykę gry odpowiada znany silnik Havok (np. Half Life 2). Oprawa dźwiękowa podobnie jak w Morrowindzie prezentuje się wspaniale i dostosowuje się do sytuacji aktualnie rozgrywanej na ekranie.DodatkiW dodatku „Knights of the Nine” przyjdzie nam stawić czoła całkiem nowemu zagrożeniu. Do rozgrywki wprowadzona została nowa gildia tytułowych rycerzy, których zakon trzeba najpierw odszukać i odbudować, a potem jak to na krzyżowca przystało, poszukiwać mitycznych artefaktów (można śmiało kojarzyć sobie poszukiwania elementów magicznej zbroi z poszukiwaniami świętego Graala). Dostarcza nam on do 10 dodatkowych godzin zabawy. Drugi i o wiele większy dodatek „Shivering Isles” zabiera nas do zupełnie nowej krainy rządzonej przez boga szaleństwa – Sheogoratha. Cała dziwaczna kraina podzielona jest na dwie części: tą mroczną oraz jasną ale również niebezpieczną. Wyglądem przypomina raczej wyspę znaną z Morrowinda, niż to co widzieliśmy w podstawowej wersji Obliviona. Przedziwne stwory i rośliny takie jak przerośnięte grzyby wielkości domów sprawiają, że czujemy się jak „Alicja w krainie czarów”, bowiem jest to miejsce gdzie najczęściej nie ma miejsca na logikę. Z ciekawszych misji można wymienić obsługiwanie pułapek w labiryncie dla bohaterów, gdzie schemat znany z klasycznego cRPG zostaje odwrócony o 180 stopni.PodsumowaniePakiet „Oblivion: Game of the year” jest godną polecenia pozycją zarówno dla początkujących graczy, jak i dla fanów serii. Oferuje ponad sto godzin rozgrywki w bardzo ładnej oprawie audiowizualnej oraz posiada dopracowaną i wielowątkową fabułę. Grę nawet po kilkukrotnym ukończeniu bardzo trudno ogarnąć w całości, zawsze pozostanie kilka nieodkrytych zadań lub pobocznych wątków. Podsumowując: Oblivion wart jest swojej ceny, nawet jeśli nie jesteś zapalonym miłośnikiem gier cRPG.

Komentarze | czytaj więcej

SAS: Secure Tomorrow

Dodał: GIEROmaniak.pl | 07-10-2008 14:26

Programistom z polskiego CITY Interactive jak dotąd nie udało się wypuścić na rynek produktu, który zapewniłby im lukratywną wysoką pozycję w sektorze gier komputerowych oraz w oczach graczy. O wiele lepiej wspominam ich stare hity takie jak „Terrorist Takedown” czy „Code of Honor”. Wcześniejsza seria niskobudżetowych wątpliwych „sukcesów” nie jest widać przeszkodą w próbach tworzenia dalszych przede wszystkim lepszych tytułów. I prezentowany produkt jest właśnie jednym z nich!Kolejne dziecko wytwórnia wydała na świat 26 września 2008. Nadano mu imię „SAS: Secure Tomorrow”. Gra jest poświęcona sposobom działania brytyjskiej elitarnej jednostki wojskowej SAS („Special Air Service”). Gracz wciela się w jednego z żołnierzy SAS i wraz ze swoimi kolegami z jednostki musi zlikwidować zagrożenie ze strony ogólnoświatowej siatki terrorystów. Akcje przeciwko terrorystom prowadzone są w przeróżnych miejscach na Ziemi m. in. w Londynie, pośród lodowców Grenlandii, czy w ogarniętym buntem więzieniu.W grze bardzo dobrze prezentuje się wyposażenie jednostek SAS. Do swojej dyspozycji mamy noktowizory, granaty błyskowo-hukowe, karabin szturmowy M4 z możliwością doczepienia do niego celownika snajperskiego, maski gazowe S10.Po błędach w animacji postaci, które dało się podziwiać w całej okazałości w „Code of Honor 2”, nie pozostało wiele w SAS. Producenci postarali się by tym razem ilość błędów nie zszokowała bidnych recenzentów gier komputerowych. Aczkolwiek pewne niedociągnięcia w animacji są nadal widoczne, tj. ręka podtrzymująca powietrze zamiast lufy karabinu, czy brak uzębienia u jednego z komandosów. Jednak gra dzięki dynamicznie prowadzonej akcji nie pozwala na swobodne delektowanie się wszystkimi błędami w grafice i animacji. Cały czas towarzyszy rozgrywce zadowalający komputerowo zmiksowany podkład muzyczny. Przy akompaniamencie brytyjskiego klimatycznego „bloody terrorist!”, który notabene słuchać nawet wtedy, gdy w polu widzenia nie ma żadnego terrorysty, szarżujemy wraz z pozostałymi członkami oddziału na wroga, którego mrowie czai się za zasłonami terenowymi. Całe szczęście, że postać prowadzona bardzo szybko się regeneruje po oberwaniu serią z karabinu. Nie trzeba się również martwić o kolegów z oddziału, gdyż oni są całkowicie odporni na ogień nieprzyjaciela. I nawet ich inteligencja zdaje się przewyższać IQ kamienia! Mianowicie są oni zdolni do niezwykłych działań, takich jak samodzielne oczyszczenie pomieszczenia z wroga, czy rzut granatem w kierunku przeciwnika. Niestety przy całej ich inteligencji zdarza się nader często, że komandosi wchodzą sobie nawzajem na linię strzału, blokując tym samym możliwość strzelania.Nie mijają dwie godziny i gra momentalnie się kończy, no ale przecież nie można zbyt wiele wymagać od gry za 19,99. Schemat rozgrywki pokrywający się z CoD2, liniowe poziomy, hordy niewymagających wielkiego wysiłku terrorystów, dostateczna grafika oraz szybkie tempo gry pozwalają miło się odprężyć w wolnej chwili przed komputerem. Gra oczywiście nie może się równać z wysokobudżetowymi tytułami z górnej półki, lecz właśnie na tym polega jej cały urok. Zauważyłem, że każdy kolejny wydawany tytuł jest coraz lepszy, zawiera mniej błędów (a przynajmniej się nie powtarzają), a rozgrywka staje się coraz bardziej absorbująca. Wszyscy na pewno liczymy, że kolejne tytuły zadowolą nas swoją jakością, jednocześnie zachowując przy tym swoją niską cenę.

Komentarze | czytaj więcej

ATV Offroad Fury 4

Dodał: GIEROmaniak.pl | 19-09-2008 18:19

Każdy, kto chciałby zagrać w kolejną odsłonę serii ATV offroad fury, musi zadać sobie pytanie, czy nie lepiej zainwestować już w konsole nowej generacji. Miałem przyjemność grać w ścigałke o podobnej tematyce (wyścigi crosowe, quady śmiganie po bezdrożach) na PS3 i niestety muszę powiedzieć, że gry na PS2 to już nie to samo co kiedyś.... Mowa tu jest oczywiście o grafice, która jest mówiąc zwięźle, przestarzała. Modele pojazdów pozostawiają wiele do życzenia, piasek i woda spod kół lecą cały czas identyczne, tło z daleka wygląda nawet przyzwoicie, jednak po bliższym przyjrzeniu się, na przykład krzakom (w które bardzo często się wpada na początku) widać, że ta konsola już lepszej grafiki nie wygeneruje. Jedyne, o czym nie mogę złego słowa powiedzieć, to animacja – jadąc po wertepach łazikiem (buggy), widać jak działają amortyzatory; kierowca na motorze odpowiednio się odchyla i wygląda to wszystko po prostu naturalnie (ehhh gdyby jeszcze była fotorealistyczna grafika ;p ).Jak to mówią nie samą grafiką gra żyje, wszak mamy do czynienia z grą wyścigową. Wyciągnijmy więc na początek to, co jest dla mnie najważniejsze w grach wyścigowych czyli.... Fizyka jazdy jest świetna. Mamy tu do czynienia z 4 rodzajami pojazdów: motory, quady, łaziki i trucki. Każdy z nich zachowuje się inaczej. Wszystko zależy też od rodzaju podłoża, na którym się poruszamy – po przejechaniu przez wodę radzę ostro nie zakręcać. Dużo też zależy od parametrów naszego pojazdu, które możemy upgradować. Nie mogąc pokonać jednego wyścigu wykupiłem upgrade silnika oraz zmniejszyłem wagę motoru i już wyskocznie dawały się pokonać. Pogoda także ma tu duże znaczenie – krople deszczu pojawiające się na ekranie, gdy jedzie się z kamerą z oczu kierowcy, pozwalają naprawdę wczuć się w grę i dają magiczny efekt. Wyścigi, bez nich taka gra się przecież nie obejdzie ;p Jak już wyżej wspomniałem, mamy do wyboru 4 klasy pojazdów, a możemy się nimi ścigać na siedemdziesięciu różnych trasach. Też nie będziemy się tylko ścigać "w kółko". W trybie “freestyle” zdobywamy punkty robiąc powietrzne ewolucje, w “point to point” ścigamy się z punktu A do punktu B, wybierając po drodze alternatywne drogi (ten tryb mi się najbardziej podobał). Pojawia się tryb “story”, w którym pniemy się w górę po szczeblach kariery. Bierzemy udział w mistrzostwach i dobrze się bawimy.Mimo bardzo dobrego modelu jazdy, nie mamy tu do czynienia z symulatorem, raczej ze zręcznościówką z wyśrubowanym poziomem trudności. Możliwe, że trudności, których uświadczyłem były spowodowane tym, że dawno nie miałem w ręku pada i pierwszy raz grałem na nim w ścigałke. To sobie ponarzekałem troszkę, troszkę też pochwaliłem i co teraz?! Warto zakończyć recenzje czymś mądrym, miłym i przyjemnym.Dużo radochy masz gdy w ATV grasz ale pamiętaj że w szkolena pałach nie zdaszI tym optymistycznym akcentem zachęcam do zagrania. Bo chociaż grafika już stara, to gra całkiem jara :D

Komentarze | czytaj więcej

The Great Art Race: Wyścig Po Obrazy Mistrzów

Dodał: 0000000000 | 09-09-2008 22:37

Długo czekałem na to, aż w moje ręce wpadnie ta właśnie gra. Muszę przyznać, że zaciekawił mnie głównie tytuł, a opis na stronie dystrybutora tylko wzmógł chęć zagrania. Czy było warto? Niestety nie... No ale o tym już za momentO co chodzi?Wuj Walter jest śmiertelnie chory, a na dodatek skradziono mu ogromną kolekcję obrazów. Zadaniem gracza oczywiście jest je odzyskać zanim ów członek naszej rodziny zejdzie z tego ziemskiego padołu łez. Niestety do mnie to nie przemawia. Fabuła jest mocno naciągana i stanowi tylko marne tło do reszty rozgrywki. Dalej też nie jest lepiej. Cała gra polega na jeżdżeniu po świecie i zbieraniu dzieł sztuki. Przy okazji zaciągamy kredyty, spekulujemy na giełdzie, kupujemy hotele i zarabiamy na uprawach w dalekich krajach. Brzmi ciekawie? Niestety tylko brzmi, bowiem rozgrywka jest tak śmiertelnie nudna i monotonna, że odradzam granie w nocy, ba nawet wieczorem, bo może nas to doprowadzić do całkiem niezamierzonego snu na klawiaturze naszego peceta. Ścigamy się z resztą krewnych o to, kto pierwszy namierzy obrazy i odróżni je od falsyfikatów. Bo i na takie też możemy się natknąć. Jedyną radą jest udział w kursach, które pozwolą nam jako tako odróżniać podróbki. Bądź możemy też się ścigać z naszymi znajomymi przy jednym komputerze. Niestety nie udało mi się nikogo, kto zobaczył grę, namówić na partyjkę, co ewidentnie świadczy o tym, że produkcja ta odpycha już na sam widok. Dla formalności dodam, że całość jest rozgrywana turowo.Jest kolorowo :)Właściwie tylko tyle można powiedzieć o grafice w grze. Niestety producenci dali ciała na całej linii. Statyczne tła, mało ciekawa mapa świata, momentami cukierkowata grafika (no ale akurat dla kogoś innego to może być zaleta a nie wada). Muzyka zdecydowanie pasuje do całości, co akurat nie oznacza niczego dobrego. Niby coś tam gra ale jednak to nie jest to, co chcielibyśmy usłyszeć w grze tego typu.Podsumowując......koń jaki jest każdy widzi. Gra jest oczywiście spolszczona. Mamy także instrukcję wielkości jednej kartki A5, zadrukowaną z obu stron – tutaj wydawca zdecydowanie się nie popisał. Kwota na jaką została wyceniona całość to 20 złotych bez jednego grosza. Czy warto? Zdecydowanie nie, bo za te same pieniądze dostaniemy co prawda nie pierwszej świeżości, ale za to o niebo bardziej grywalne hity sprzed lat.

Komentarze | czytaj więcej

<< poprzednie 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 następne >>
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 7.89 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x